Siniaki gratis
Ochroniarz zaatakował mnie w toalecie dla klientów, wciskał mi ręce pod bluzkę, a kiedy się broniłam, pobił mnie - opowiada Elwira Z. o tym, co spot-kało ją w jednym z raciborskich supermarketów. Na dowód tego pokazuje siniaki, które pozostały jej po wizycie w sklepie.
Zostałam zaatakowana przez ochraniarza, który chciał mnie chyba zgwałcić, bo od razu pchał mi ręce pod bluzkę - opowiada Elwira Z. o tym, jak została potraktowana na terenie raciborskiego supermarketu Albert.W TOALECIE DLA KLIENTÓW
Do zdarzenia doszło wieczorem, 1 października. Tego dnia kobieta wraz z mężem dwukrotnie robiła w supermarkecie zakupy. Kupowali piwo. Po zapłaceniu rachunku Elwira Z. skorzystała ze sklepowej toalety dla klientów. Usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła, bo myślała, że to jej mąż. Tymczasem był to ochroniarz. Kobieta twierdzi, że wtargnął do toalety i zamknął za sobą drzwi. Zaczął się do mnie dobierać i wmawiać mi, że piję tam piwo. Powiedziałam mu że nie, bo puszkę, którą przed chwilą kupiłam mam w torebce. Ale on tego nawet nie sprawdził. Od razu zaczął mnie obmacywać, wpychać ręce pod bluzkę. Wyszarpywałam mu się i zaczęłam krzyczeć. Wtedy on wyciągnął z kosza na śmieci pustą puszkę po piwie i wcisnął mi ją do ręki. Zgniatał mi tę puszkę na siłę, razem z dłonią. Trzymając mnie jedną ręką w pasie a drugą ściskając mi dłoń z puszką wyszarpał mnie z toalety i zaczął ciągnąć na środek sklepu. Puścił mnie dopiero na polecenie kierownika supermarketu. Tłumaczył się tym, że w toalecie przyłapał mnie na piciu piwa - relacjonuje kobieta.
W tym czasie mąż Elwiry Z. czekał na nią na zewnątrz sklepu. Kiedy kobieta do niego podbiegła, jak sama twierdzi, była roztrzęsiona i w szoku. Powiedziała mu, co ją spotkało. Mąż się zdenerwował, wpadł do sklepu i poszarpał tego ochroniarza - przyznaje. Chyba każdy mężczyzna zareagowałby podobnie, dowiadując się, że jego żona została w taki sposób zaatakowana.
Sporządzający oględziny lekarskie biegły sądowy stwierdził m.in. sięgające kilkunastu centymetrów siniaki na prawym ramieniu oraz na przedniej i bocznej powierzchni prawego uda, a także otarcia i podbiegnięcia na grzbiecie prawej dłoni.
Tymczasem ochroniarz podaje zupełnie inną wersję wydarzeń. Twierdzi, że co prawda zapukał do toalety, ale wszystko działo się przy otwartych drzwiach. Trwało to może kilkanaście sekund. Kiedy wszedłem do toalety, kobieta trzymała w ręce otwartą puszkę z piwem. Powiedziałem jej, że ma iść ze mną do kierownika, bo jak nie, to wezwę policję. Wtedy kobieta najpierw zaczęła mnie prosić, że już więcej nie będzie, a jak to nie pomogło, to zaczęła krzyczeć i wylewać na mnie piwo z puszki - opowiada ochroniarz. Twierdzi, że został poproszony o interwencję przez personel sklepu, który zauważył, że kobieta od dłuższego już czasu w toalecie dla klientów pije piwo. Świadczyć o tym miały puste puszki, które pracownicy supermarketu znajdowali po jej wyjściu (nie mogliśmy tego potwierdzić na miejscu, ponieważ kierownik raciborskiego supermarketu Albert w każdej sprawie odsyłał nas do rzecznika prasowego sieci Ahold Polska Sp. z o.o., Dominiki Kosman, urzędującej w Krakowie).
ROBIŁ CO DO NIEGO NALEŻAŁO
Tadeusz Durok, przełożony ochroniarza stoi po stronie swojego podwładnego. Gwarantuję za tego chłopaka, że nie zrobił tego, o co oskarża go ta kobieta. Nasi ochroniarze przechodzą szkolenia i wiedzą, jak zachować się w takiej sytuacji - zapewnia. Zdarzają się „trudne sklepy”, gdzie nasi ochroniarze są zastraszani przez „klientów” za to, że robią to, co do nich należy, czyli pilnują, by nie dochodziło do kradzieży, albo, tak jak w tym przypadku, do picia alkoholu na terenie sklepu - twierdzi Durok.
Przedstawioną przez kobietę obdukcję lekarską uznaje za niewiarygodną, bo sporządzona została dopiero dwa dni po zajściu. Poza tym wyniki obdukcji wcale nie świadczą, że te obrażenia spowodował nasz pracownik - mówi szef ochroniarza. Ten natomiast twierdzi, że siniaki kobieta nabiła sobie sama podczas szarpaniny, do której, jego zdaniem, doszło dopiero na środku sklepu.
To on czuje się w tej sprawie poszkodowany, twierdząc, że mąż kobiety przy świadkach go pobił i groził mu. Złożył na niego skargę przybyłym na miejsce policjantom, wezwanym przez kierownika sklepu.
Przez swoich przełożonych został przeniesiony do ochrony obiektów na terenie innego miasta. T. Durok tłumaczy to dobrem swego pracownika. Nie możemy ryzykować, że nasz ochroniarz stanie się ofiarą zemsty. Mąż kobiety przy świadkach odgrażał się mu. Przecież nie będziemy wysyłać ekipy do ochrony ochroniarza, który codziennie musi do pracy przyjść i wrócić z niej do domu, a w tym czasie może zostać faktycznie zaatakowany - mówi Durok.
POZOSTAŁ STRACH I WSTYD
Elwira Z. w dalszym ciągu nie może dojść do siebie. Po zdarzeniu przez dłuższy czas była w szoku. Miałam uraz do mężczyzn. Bałam się nawet badającego mnie lekarza. Korzysta z pomocy psychologa, bierze leki uspokajające. Zarzuty ochroniarza uważa za bezpodstawne. Przecież jestem dorosła i jeżeli chciałabym się napić piwa, to nie muszę się z tym ukrywać, tym bardziej w sklepowej toalecie. Bo i co to za przyjemność, zwłaszcza, że mieszkam niedaleko od Alberta - tłumaczy kobieta, dodając, że również i ona niejednokrotnie widziała w toalecie puste puszki po piwie i nie rozumie, dlaczego pracownicy sklepu winę za to mieliby zrzucić na nią.
Zdaniem ochroniarza o tym, że Elwira Z. piwo piła świadczył fakt, że gdy na miejsce przyjechała policja, to kobieta przy sobie puszki nie miała. Bo trzymał ją już mój mąż. Nieodpieczętowaną i cały czas pokazywał ją wszystkim, ale nikt nawet nie sprawdził czy zgadza się to z zapłaconym wcześniej przeze mnie rachunkiem - denerwuje się kobieta. Jak twierdzi, najgorszy dla niej był wstyd z powodu zaistniałej sytuacji. Działo się to przy ludziach, na środku sklepu. Byłam ciągnięta przez ochraniarza, jakbym coś ukradła - opowiada. Przyznaje, że ochroniarz pozwolił sobie na zbyt wiele, bo mógł poczuć od niej alkohol, ponieważ tego wieczora, przed wyjściem do sklepu wypiła jedno piwo. Ale czy jest to grzechem, szczególnie w piątek wieczorem? Poza tym podejrzenie o picie alkoholu w toalecie to jedno, a obmacywanie i pobicie to już zupełnie inna sprawa - uważa kobieta.
Twierdzi, że obdukcja lekarska została sporządzona w najbliższym wolnym terminie, wyznaczonym przez biegłego.
ALBERT KOMENTUJE SPRAWĘ
W celu wyjaśnienia sprawy udaliśmy się do kierownika raciborskiego supermarketu Albert. Ten odesłał nas do rzecznika prasowego sieci Ahold Polska Sp. z o.o. Z przesłanego przez Dominikę Kosman komentarza, dotyczącego zdarzenia wynika, że Ahold Polska potwierdza wersję ochroniarza, że kobieta na terenie sklepu piła alkohol. Jednak dalej w przesłanym e- mailu rzecznik prasowy pisze: „(...)Oczywiście od razu zareagowaliśmy na niedopuszczalne zachowanie ochroniarza w tej sprawie. Zwróciliśmy się do firmy ochroniarskiej, która świadczy usługi w Albercie w Raciborzu, aby jej pracownik natychmiast przestał pełnić obowiązki w naszym sklepie. Co stało się jeszcze tego samego dnia. Ochroniarz złamał wszelkie zasady i procedury, które ustaliliśmy w ramach współpracy z firmą ochroniarską (...).”
Przełożony mężczyzny nie chce komentować stanowiska rzecznika prasowego. Podkreśla, że jego pracownik robił to, co do niego należało.
Elwira Z. nie może pogodzić się z tym, jak została potraktowana. Jej zdaniem mogło to spotkać każdą kobietę. Swoich praw chce dochodzić przed sądem. Jeżeli do tego dojdzie, to nasza firma zatrudni prawnika. Chłopak był w pracy i nie można go zostawić samego - zapewnia Durok.
(Adk) Przełożony ochroniarza nie zgodził się na ujawnienie jego imienia i nazwiska. Imię i pierwsza litera nazwiska kobiety zostały zmienione na jej prośbę.