Dlaczego ludzie nie chcą żyć?
Tylko w ciągu jednego tygodnia lutego aż pięciu mieszkańców powiatu raciborskiego odebrało sobie życie. Gdzie szukać przyczyn tak niepokojącego wzrostu liczby samobójstw na naszym terenie?
Brak pewności tego, co będzie jutro, utrata poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, systemu wartości, nawarstwienie problemów, kolejne niepowodzenie - nie każdy ma siłę, by się z tym uporać. W takich sytuacjach mogą pojawiać się myśli o odebraniu sobie życia. I niestety, coraz częściej w naszym powiecie do tego dochodzi. Na przestrzeni jednego tygodnia, od 8 do 15 lutego, pięć osób popełniło samobójstwo. Cztery w Raciborzu, ostatnia - w Bolesławiu (gm. Krzyżanowice). To niepokojące zjawisko, nad którym trudno przejść do porządku dziennego. W swojej długoletniej pracy zawodowej nie spotkałam się z takim natężeniem samobójstw w tak krótkim czasie - mówi Danuta Hryniewicz, dyrektor raciborskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. Powodów, które są tego przyczyną. Dla kogoś innego, z zewnątrz, mogą wydawać się niezrozumiałe, wręcz błahe. Przy długotrwałym nawarstwianiu się problemów to może być czynnik spustowy, coś z czym inna osoba łatwo by sobie poradziła, lub też dostrzegła alternatywne rozwiązanie - tłumaczy D. Hryniewicz. Nie musi to dotyczyć osób chorych psychicznie czy w stanie depresji. Zdarza się tam, gdzie nikt by tego nie podejrzewał, w różnym środowisku i wieku. Także wśród osób z, wydawałoby się, stabilną sytuacją zawodową, rodzinną czy materialną.
Na cztery do sześciu tygodni przed targnięciem się na własne życie, pojawia się tzw: kryzys suicydalny. To czas dojrzewania myśli o samobójstwie. Taka osoba zaczyna się inaczej zachowywać, np.: nawiązuje nowe, dziwne znajomości, ktoś, kto nie pił, sięga po alkohol, przestaje dbać o porządek, lub też odwrotnie, zaczyna rozmowy na temat tego, co będzie po jego śmierci. W tym czasie zmianie ulega sposób myślenia, następuje zawężenie procesów poznawczych. Osoba taka wpada w „tunel myślowy”. Nie dostrzega innych możliwości, nawet tego, że może porozmawiać o tym z bliskimi. Wtedy zaczyna też fantazjować na temat własnej śmierci, jaki sposób byłby najskuteczniejszy, gdzie i jak to zrobi - mówi terapeutka, zastrzegając, że nie każda zmiana zachowania musi świadczyć o myślach samobójczych.
Gdy już do tego dochodzi, rodzina i bliscy często obarczają się poczuciem winy. Przypominają sobie różne zachowania, na które nie zareagowali. Im również potrzebne jest psychologiczne wsparcie. Jednak rzadko po nie sięgają. Skoro czują się winni, to nie szukają pomocy. Boją się reakcji, tego, że usłyszą potwierdzenie swej winy. Odpowiednie wsparcie pozwoli im przez to wszystko przejść - radzi D. Hryniewicz.
Samobójstwo bliskiej osoby, kogoś z grona znajomych, może odcisnąć piętno na jej otoczeniu także w innym kontekście. Otwiera pewną furtkę do radzenia sobie z problemami. Jeżeli, przykładowo, w jakiejś rodzinie wydarzyły się rozwody, to u młodego małżeństwa, podczas kryzysu, pierwsza myśl, jaka się pojawia, to rozwód. Otoczenie podsuwa im już gotowe rozwiązanie. Podobnie dzieje się z podejściem do samobójstwa, jako sposobem rozwiązania problemu - wyjaśnia szefowa poradni.
Zdaniem terapeutki przyczyną nieumiejętnego radzenia sobie w trudnej sytuacji jest coraz bardziej postępujące zrywanie się więzi społecznych. Ludzie coraz dłużej i więcej pracują, nie mają czasu dla rodziny, znajomych i siebie. Zanika sąsiedzka samopomoc, ograniczająca się często do powiedzenia sobie „dzień dobry”. Tymczasem może być ona czynnikiem chroniącym, wytwarzającym nawyk mówienia o swoich problemach. Takie „wygadanie się” przed kimś jest równie ważne i potrzebne. Nie chodzi tu tylko o potrzebę bycia wysłuchanym przez inną osobę, lecz powiedzenia o swoich problemach głośno, wysłuchaniem samego siebie. Radzi też, by w trudnych momentach udać się po pomoc do psychologa i nie czekać, aż będzie jeszcze gorzej. Czasami bowiem wystarczy jedna wizyta. Chodzi też o to, żebyśmy byli dla siebie wzajemnie bardziej wrażliwi i uważni, potrafili dostrzec problemy innych - przyznaje D. Hryniewicz.
(A. Dik)