Książki zamiast łóżeczek
Magistrat nie kiwnie palcem, by zwiększyć liczbę miejsc w żłobku przy ul. Słonecznej. Już teraz przyjęto więcej dzieci niż przewiduje statut. Drugie tyle czeka w kolejce. Wiele matek chce iść do pracy, ale nie ma gdzie zostawić pociechy.
Zwiększenie liczby miejsc w żłobku wymagałoby wyprowadzenia z jego budynku filii biblioteki. Książnica ulokowała tu swoją placówkę, bo kilka lat temu liczba chętnych do zostawienia dziecka spadła. Najpierw, na początku lat 90., miasto zlikwidowało żłobek przy ul. Rzeźniczej. Potem w tym przy ul. Słonecznej zaczęto narzekać na nabory. W poprzedniej kadencji w części pomieszczeń umieszczono bibliotekę. Musieliśmy jakoś zagospodarować wolne przestrzenie – mówi Mirosław Lenk, były wiceprezydent, dziś szef Komisji Oświaty w Radzie Miasta.
Na ostatniej sesji poinformował, że magistrat na razie nie zrobi nic, by dziś, kiedy zapotrzebowanie na żłobek nagle wzrosło, zwiększyć liczbę miejsc. To efekt wspólnych ustaleń Komisji Oświaty oraz wiceprezydenta Mirosława Szypowskiego. Przyznano, że analizowano możliwość przeniesienia filii biblioteki, ale uznano, że „nie można się spieszyć”.
Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że wzrost zapotrzebowania na miejsca w żłobku może być krótkotrwały, po drugie adaptacja pomieszczeń kosztowałaby 200 tys. zł, po trzecie pieniędzy tych nie ma w budżecie miasta, w którym już brakuje na pensje nauczycielskie, nie mówiąc o zaplanowanym kilka lat temu remoncie żłobka w obecnym stanie. Ustalono więc, że pozostanie biblioteka. Prowadzenie żłobka nie jest obowiązkiem gminy. Dane demograficzne wskazują raczej, że za kilka lat zapotrzebowanie znów spadnie – dodał w rozmowie z nami M. Lenk. Żadna to pociecha dla raciborzanek, które niejednokrotnie zmuszone do pracy dla wspomożenia rodzinnego budżetu muszą teraz szukać drogich nianiek.
Od kwietnia ubiegłego roku obserwuję wzrost liczby zapisów do żłobka. Mamy zaledwie 35 miejsc, tymczasem przyjęłam już 40 dzieci, bo taka maksymalna liczba jest dopuszczalna. Całkowicie wykorzystana jest powierzchnia jaką dysponujemy oraz sprzęt, np. łóżeczka, materacyki, nocniczki. W kolejce na miejsce czekało jeszcze do niedawna 56 dzieci. Są rodzice, którzy zapisują je zanim się urodzą. Część z nich już się nie doczekała - osiągnęły wiek przedszkolny. Około 30 wciąż kwalifikuje się do żłobka. Złożyłam we wrześniu ubiegłego roku wniosek do Urzędu Miasta, aby rozpatrzono możliwość zwiększenia powierzchni naszej placówki o metraż zajmowany przez przychodnię lekarskę oraz filię biblioteczną. Dałoby to dodatkowo ok. 260 m kw. - mówi Elżbieta Gładkowska, kierownik placówki.
Jej zdaniem przyczyną wzmożonego boomu na żłobek jest fakt, że babcie są coraz młodsze, pracują, więc nie mają czasu zająć się wnukami. Bardzo trudno jest o pracę, dlatego kobiety nie decydują się na długie urlopy wychowawcze i po urodzeniu dziecka szybko wracają do pracy. Nie jest też łatwe znalezienie godnej zaufania i odpowiedzialnej opiekunki do dziecka. Poza tym to sporo kosztuje przy kurczącym się w wielu rodzinach budżecie domowym. Podobno cena wynajęcia jej wynosi 5 zł za godzinę, a musiałaby pozostawać z dzieckiem 8-9 godzin dziennie. Tymczasem opłata za żłobek wynosi 100 zł (opłata stała) i 3,50 zł dziennie za wyżywienie. Rodzice zdają sobie też sprawę z tego, że w żłobku dziecko szybciej nabywa umiejętność zachowań prospołecznych.
Do żłobka można zapisywać swoją pociechę od 4 miesiąca do 3 roku życia. Przekrój społeczny osób pragnących skorzystać z tej możliwości jest bardzo szeroki. To dzieci lekarzy, nauczycieli, pracowników handlu, prowadzących własną działalność gospodarczą. Są też samotne matki, a raczej osoby pozostające w wolnych związkach. Wiele kobiet nie może podjąć pracy, mimo, że mogłyby skorzystać na przykład z programów stażowych dla bezrobotnych. Przyczyną jest właśnie niemożność pozostawienia dziecka pod jakąkolwiek opieką. To trudna sytuacja i powinna się zmienić. Czekamy na jakiś ruch ze strony Urzędu Miasta. W żłobku przydałby się też remont i wymiana grzejników c.o” - dodaje GładkowskaE.H., (waw)