Czy śmieci pójdą z dymem?
Śmiałą koncepcję budowy w Raciborzu spalarni odpadów, która miałaby obsłużyć także sąsiednie gminy przedstawił radnym wiceprezydent Andrzej Bartela. Świetny pomysł – uznali rajcy, ale im pojawiało się więcej pytań, tym entuzjazm stygł. Przyszłość na pewno należy do spalarni, ale czy akurat w Raciborzu?
Trzy warianty
„Plan gospodarki odpadami dla gminy Racibórz na lata 2005-2015” taki tytuł nosi dokument, który opiniowali raciborscy radni. Został on przygotowany we współpracy z Instytutem Mechanizacji Budownictwa i Górnictwa Skalnego – Centrum Gospodarki Odpadami.
Dokument poddawał pod rozwagę trzy warianty dalszej polityki miasta w zakresie usuwania śmieci: I – budowa międzygminnego zakładu odzysku i unieszkodliwiania odpadów z kompostownią i sortownią oraz stacjami unieszkodliwiania odpadów wielkogabarytowych i niebezpiecznych, inwestowanie w spalarnię oraz funkcjonowanie miejskiego składowiska, II – budowę zakładu odzysku i kompostowni przy zachowaniu obecnej funkcji składowiska, III – „eksportowanie” śmieci poza miasto z zachowaniem własnego składowiska. Warianty I i II stanowiły propozycję dla całego powiatu, III tylko dla Raciborza.
Różnicę między propozycjami widać w odniesieniu do kosztów zakładanych przedsięwzięć. Wariant I wymagałby zainwestowania w ciągu dwudziestu lat blisko 135 mln zł. W drugim przypadku kwota zmalała do 31 mln zł, w trzecim tylko do 6,5 mln zł. Czy stać nas na mercedesa? Na Zachodzie spalarnie odpadów funkcjonują w każdym większym mieście. Nowoczesne instalacje, produkowane m.in. na eksport w Rafako, zapewniają niższą emisję szkodliwych spalin od węglowego paleniska domowego. W Polsce funkcjonuje jedna, nie najnowocześniejsza spalarnia w Warszawie, która okazała się przedsięwzięciem jak na razie deficytowym. Nie ulega jednak wątpliwości, że kolejne, nowocześniejsze spalarnie będą wkrótce powstawać. Do spalarni należy przyszłość – konstatował wiceprezydent Andrzej Bartela, poprzednio pracownik Rafako. Czy te optymistyczne prognozy wysokiej rangi urzędnika mogą mieć coś wspólnego z raciborską gospodarką odpadami kolejnych dwóch dekad? Spalarnia to przysłowiowy mercedes w gamie możliwych rozwiązań, co prawda piekielnie drogi, ale nowoczesny, rozwiązujący kompleksowo problem rosnącej góry śmieci. Inwestycją, jak przekonywał radnych A. Bartela, jest zainteresowane Rafako oraz PEC Jastrzębie, czyli firmy, z których jedna może być dostawcą nowoczesnych technologii, druga odbiorcą ciepła. Rafako byłoby ponoć nawet skłonne rozważyć możliwość budowy spalarni na swoim terenie. Eksperci zaproszeni przez władze miasta do współpracy orzekli, że byłoby to dla Raciborza przedsięwzięcie ekonomiczne, mimo, iż według obecnych cen, koszt budowy obiektu przekracza 114 mln zł. Obliczyli, że cena spalania byłaby co prawda większa niż składowania na tradycyjnym wysypisku, ale ilość śmieci w Raciborskiem i okolicach jest wystarczająca, by poprzez duży przerób obniżyć tzw. koszty stałe. Zapewniają, że spalanie śmieci nie wiązałoby się z zagrożeniem dla środowiska. Wręcz przeciwnie. Spalarnia stanęłaby na miejscu PEC-u w Studziennej. Energia tam wytwarzana trafiałaby do kaloryferów w całym Raciborzu. Emisja szkodliwych spalin byłaby mniejsza niż z kotłów funkcjonującej obecnie ciepłowni. Nie byłoby też kłopotu z finansowaniem. 114 mln zł to co prawda więcej niż całoroczny budżet gminy, ale, jak przekonywali eksperci, w sukurs przyszłaby Unia Europejska. Bruksela mogłaby pokryć nawet 70 proc. kosztów budowy – zapewniano. Miasto miałoby więc nowoczesny obiekt przy ograniczeniu własnych nakładów na ten cel.
Druga strona medalu Materiały są świetne. Pomysł także, ale nie dopuszcza on konkurencji. Rodzi się pytanie, czy to gmina, czy też może prywatne podmioty powinny inwestować w spalarnię – mówił przewodniczący Rady Tadeusz Wojnar. Najwięcej pytań dotyczyło odpowiedniej ilości śmieci. Dziś coraz powszechniejsza jest selektywna zbiórka. Coraz mniej odpadów trafia na wysypiska. Sam Racibórz dostarczałby zbyt mało wsadu do kotłów, by spalanie było ekonomiczne. Miasto musiałoby więc „importować” śmieci z innych gmin. Dziś może nie byłoby z tym problemu, ale w przyszłości spalarnie mogą pomiędzy sobą walczyć. Budowa takiego obiektu jest bowiem planowana w Jastrzębiu, a to zbyt blisko Raciborza, by obydwa obiekty mogły „wyżyć” z jednego lokalnego rynku. Jastrzębie ma jednak bliżej do aglomeracji żorsko-wodzisławsko-rybnickiej. Na sesji podano przykład partnerskiego dla Raciborza Leverkusen. To 250 tys. miasto ma działającą na pół gwizdka spalarnię, bo brakuje jej śmieci. Bez odpowiedzi pozostały pytania o możliwość transportowania do Raciborza dziesiątek tysięcy ton odpadów. Na raciborskich drogach pojawiłyby się ciężkie wozy zwożące je z całej okolicy. Dziennie kilkanaście, może kilkadziesiąt transportów i to jadących w pobliżu centrum. Stan dróg stale by się pogarszał. Nakłady na remonty pochłaniałyby ogromne fundusze kasy miejskiej. Mówiono wprawdzie o kolei, ale to wymagałoby budowy odpowiedniej infrastruktury przeładunkowej na stacji. Efekt dyskusji? Radni nie zdeprecjonowali pomysłu wiceprezydenta Barteli, ale wydaje się, że potraktowano go jako nierealny dla Raciborza.
G. Wawoczny