Pasztet z parkingami
Albo kierowcy zaczęli omijać centrum Raciborza, albo niektórzy parkingowi lekceważą pracę lub biorą pieniądze do kieszeni. Kilku z nich straciło już zatrudnienie, bo przy-chodzili do pracy nietrzeźwi,opuszczali wyznaczone rewiry lub nieuczciwie rozliczali się z pobranych opłat. Zamiast planowanych 300 tys. zł miasto uzyskało z opłat parkingowych 140 tys. zł. Magi-
strat zastanawia się, co dalej robić, bo po odliczeniu kosztów, w tym pensji inkasentów, zyski są symboliczne.
Albo kierowcy zaczęli omijać centrum Raciborza, albo niektórzy parkingowi olewają robotę lub biorą pieniądze do kieszeni. Zamiast planowanych 300 jest tylko 140 tys. zł wpływów z opłat. Magistrat zastanawia się, co dalej robić, bo po odliczeniu pensji parkingowych zyski są symboliczne.
Kiedy w minionym roku prezydent Jan Osuchowski proponował radnym uchwalenie strefy płatnego parkowania, dał im możliwość wyboru wariantu. W pierwszym miała objąć całe historyczne miasto, czyli obszar zamknięty niegdyś murami obronnymi, a dziś ulicami: Podwale, Drzymały, Wojska Polskiego, Drewnianą i Reymonta wraz z kwartałem Nowomiejska – Pocztowa - Batorego. Jest tu, jak obliczono, około tysiąca miejsc parkingowych. Ściągając od kierowcy 1,50 zł za godzinę parkowania, gminna kasa mogłaby zarobić rocznie ponad 900 tys. zł.
Wariant drugi łagodniejszy zakładał, że płaciłoby się tylko w ścisłym centrum, w strefie zamkniętej ulicami: Odrzańska, Mickiewicza, Lecznicza, Browarna, Długa i Chopina. Jest tu 750 miejsc postojowych. Roczny dochód z opłat oszacowany został na ponad 700 tys. zł.
Wybrano wariant pierwszy z opcją zatrudnienia parkingowych, bo miało to zmniejszyć bezrobocie. Za były kluby Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” i Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej. Przeciw Ruch Obywatelski Raciborzan, który przekonywał, że taki interwencjonizm jest wbrew zasadom ekonomii, a magistrat powinien szukać jak największych dochodów z przeznaczeniem na remonty dróg i nie zajmować się dotowaniem miejsc pracy.
Według ubiegłorocznych symulacji ratusza pierwszy wariant miał przynieść rocznie 900 tys. zł. Po czterech miesiącach przychody powinny więc wynieść 300 tys. zł. Tymczasem, jak ujawnił nam prezydent Jan Osuchowski, jest zaledwie 140,3 tys. zł. Co ciekawe, w styczniu przychód wyniósł blisko 42 tys. zł, a w kwietniu, kiedy po drogach porusza się znacznie więcej samochodów już tylko 30,1 tys. zł. Ponad 98 tys. zł musiano oddać Ośrodkowi Sportu i Rekreacji na pensje parkingowych. Miastu zostało więc raptem 42 tys. zł. Co więcej, Regionalna Izba Obrachunkowa uznała, że OSiR nie może zajmować się pobieraniem tych opłat, bo – jako zakładowi budżetowemu - nie pozwalają na to przepisy. Magistrat musi więc znaleźć inne rozwiązanie.
W grę wchodzi montaż parkomatów lub wybór w drodze przetargu firmy, która się tym zajmie – mówi prezydent. Sprawę poruszono już na jednej z ostatnich sesji. Radni dali do zrozumienia, że parkingowi się nie sprawdzają. Mówili o tym, jak na ich oczach nie podchodzili, by pobrać opłatę zabawiając się pogaduszkami ze znajomymi lub też brali do kieszeni dopłatę za parkowanie ponad godzinę traktując ją jako napiwek. Potwierdziły to kontrole OSiR-u. Spośród 39 parkingowych, do 15 kwietnia za pracę podziękowano siedmiu. Powód? „Nierzetelne wykonywanie obowiązków” – napisano w odpowiedzi na interpelację radnych. Jak ustaliliśmy, przyłapano ich na pracy po spożyciu alkoholu, opuszczeniu swojego stanowiska lub też nieuczciwym rozliczeniu pobranych opłat.
Okazuje się też, że ze strefą nauczyli się żyć kierowcy. Ci, którzy znają Racibórz parkują w zakamarkach lub na placach osiedlowych. Oblegano miejsca „za” i „przed” znakami Strefa Płatnego Parkowania.
Najprawdopodobniej więc już wkrótce pożegnamy się z parkingowymi lub też będą to ludzie zatrudnieni przez prywatną firmę. Jakość pracy zapewne się polepszy, bo prywatni przedsiębiorcy najlepiej potrafią zadbać o swoje zyski, a przy okazji i miasta.
Grzegorz Wawoczny