„Goki”, syn piłkarza
Goran Popov pochodzi z piłkarskiej rodziny. Grał jego tata i wujek, piłkarzem jest także brat Robert.
Goran Popov przyszedł do Odry Wodzisław tylko na pół roku. Miał pomóc w utrzymaniu się w pierwszej lidze. Niestety, wodzisławska drużyna przeżywa obecnie sądne dni i przed spadkiem może ją uratować jedynie cud. Nie rozumiem, co się dzieje. Mamy dobrą taktykę, a nie mamy punktów. Dobrze gramy i przegrywamy – kręci głową macedoński obrońca. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Popova, Wojciech Myszor strzelił jedyną bramkę w sobotnim meczu z Wisłą Kraków, który ostatecznie Odra niestety przegrała. Polskie radio i gazety
Goran Popov ma dwadzieścia jeden lat. Pobyt w Wodzisławiu to jego pierwszy kontakt z Polską. Mieszka tutaj od marca, ale orientuje się w mieście lepiej niż niejeden miejscowy. Wie gdzie jest biblioteka i dom kultury, kojarzy wodzisławskie osiedla. Trzy miesiące wystarczyły mu na opanowanie naszego języka tak, że bez problemu można się z nim dogadać po polsku. Pomogli mu w tym także działacze Odry, którzy uczyli go prostych zwrotów i zdań. Dzięki temu piłkarz szybko przestawił się z macedońskiego na nasz język. Goran jest otwarty, łatwo nawiązuje kontakt. Słucha polskiego radia, a nawet nuci już niektóre polskie piosenki, przegląda także polską prasę sportową, wie, która gazeta o nim napisała. Jestem tutaj pierwszy raz i bardzo mi się podoba. Wodzisław jest podobny do mojego rodzinnego miasta Strumica. Też ma około pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców – mówi Macedończyk.
W Odrze nazywają go „Gorki” albo po prostu Goran. W domu mama, Nadieżda woła na niego „Goki”. W Wodzisławiu macedoński piłkarz zaprzyjaźnił się z pochodzącym z Nigerii Jamsem Omenem. Razem spędzają wolny czas po treningach.
Z ojca na syna
Goran Popov urodził się 2 października 1984 roku w Strumicy. Zaczynał grać w swoim rodzinnym mieście, w klubie Belasica Geras Cunew. Ze Strumicy trafił do AEK Ateny, a następnie do FK Crvenej Zvezdy Belgrad. W Bułgarii mieszkał sześć miesięcy. Teraz przebywa w Polsce. Nie jest łatwo być samemu za granicą, ale tutaj dobrze się czuję – mówi Goran. Odżywia się lekko, preferuje ryż i białe mięso. W domu lubi, jak mama zapieka ziemniaki w folii.
Niewykluczone, że zostanie w Polsce na dłużej. Jego pozyskaniem interesują się inne polskie kluby, m.in. Lech Poznań. Macedończyk jest słusznego wzrostu, ma 189 cm. Trenuje w sumie od dziesięciu lat. Pochodzi z piłkarskiej rodziny. Jego ojciec, Todor był bramkarzem w pierwszej lidze macedońskiej. Starszy o trzy lata brat, Robert reprezentuje obecnie barwy pierwszoligowego Litexu w Bułgarii. Piłkarzem był także jego wujek, Jorgi Popov. Często dzwonię do rodziców. Opowiadam im o meczach – mówi macedoński piłkarz.
Kibicuje mu także jego babcia, Zvezda, a także piękna dziewczyna Wasilia, która czeka na niego w Strumicy. Goran Popov gra także w macedońskiej reprezentacji, w środę wieczorem poleci samolotem na mecze z Czechami i Estonią.
Iza Salamon