Kradzież z ołtarza
Dwa mosiężne lichtarze, datowane na 1916 rok, skradzione zostały z bocznego ołtarza kościoła św. Wacława w Krzanowicach. „Nie ma już żadnych autorytetów” - bezradnie przyznaje ksiądz dziekan Wilhelm Schiwon, proboszcz parafii.
Do kradzieży doszło 25 lipca wieczorem. Brak dwóch spośród czterech lichtarzy na ołtarzu Matki Bożej zauważyła ok. godz. 19.00 elżbietanka siostra Teresa, gdy przyszła zamknąć kościół. Bardzo się wystraszyłam. Kościół był już pusty i bałam się, że złodziej gdzieś się zaczaił - mówi siostra. Proboszcz przekonany jest, że nie zrobił tego nikt z miejscowych z tego względu, że w lokalnym środowisku taka kradzież szybko wyszłaby na jaw. Każdy z lichtarzy ma ok. 50 cm wysokości. Przypuszcza natomiast, że stał się łupem złomiarzy. Tego nie można tłumaczyć biedą - kategorycznie twierdzi proboszcz. Teraz zmuszony jest zamknąć kościół i otwierać go tylko na czas nabożeństw. To wielka szkoda, ale nie wiem, co mam zrobić. Przecież sam zachęcam ludzi, by przychodzili modlić się także za dnia. Zauważyłem, że do kościoła wstępowali też turyści. Teraz każdy obcy będzie podejrzany - przyznaje proboszcz Wilhelm Schiwon.
Jednak to nie pierwsza kradzież, do jakiej doszło w krzanowickim kościele. Dwukrotnie złodzieje połakomili się na skarbonki. Jedna z nich zniknęła spod bożonarodzeniowego żłóbka. Raz złodziej został nakryty na gorącym uczynku, jednak udało mu się uciec. Rabusie nie cofnęli się nawet przed zbezczeszczeniem grobów na miejscowym cmentarzu. Dwa miesiące temu okradli kilkanaście pomników z metalowych elementów. Ich łupem padły wazony, a także mosiężne litery i krzyże z nagrobków. Wartość materialna skradzionych lichtarzy jest raczej symboliczna. Znacznie cenniejsze są one z historycznego punktu widzenia. Kościół św. Wacława od 1983 r. figuruje w rejestrze Obiektów Zabytkowych. Razem z nim wpisane zostało tam też jego wyposażenie. Proboszcz Schiwon obawia się, że dwa zabytkowe lichtarze trafią do punktu skupu złomu.
Rozmawialiśmy już z proboszczami, żeby byli bardziej czujni, zwracali większą uwagę na podejrzanie zachowujących się ludzi - mówi podinsp. Jacek Draganek z zespołu prasowego KPP w Raciborzu.
Być może jednak tym razem kradzież nie była bezmyślnym aktem wandalizmu, lecz celowym i zaplanowanym działaniem. Trzy dni później, 27 lipca, do podobnego zdarzenia doszło w raciborskim kościele p.w. św. Jana Chrzciciela na Ostrogu. Tam również z bocznego ołtarza zginęły dwa mosiężne, ok. 40-centymetrowe świeczniki. Tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni była to już trzecia kradzież w tym kościele. Wcześniej złodzieje wynieśli obraz Matki Bożej, dwa drewniane świeczniki oraz żelazny krzyż. Również tamtejszy ks. proboszcz podejrzewa, że padły łupem złomiarzy.
Do mnie złodzieje nie przyjeżdżają. Wiedzą, że nie mają tu czego szukać. Spisuję każdego, od kogo cokolwiek skupuję - zapewnia właściciel jednego z raciborskich punktów skupu metali. Teoretycznie tak właśnie powinni zachować się też inni działający w tej branży przedsiębiorcy. Przedmioty sakralne, oferowane w takim punkcie na pewno budzą podejrzenie. Właściciele skupu powinni powiadomić o tym policję. W przeciwnym razie mogą zostać oskarżeni nawet o paserstwo.
(Adk)