Brutalny sąsiad
Badanie USG miotu 2-letniej suki Pinki zadecyduje o tym, czy mieszkaniec Ponięcic będzie miał sprawę karną za znęcanie się nad zwierzęciem.
Dorota Cuper 14 sierpnia wieczorem wyszła na spacer z dwuletnią Pinki, suką rasy jagdtterrier. Przed blokiem spuściła czworonoga ze smyczy. W tym czasie swojego psa wyprowadził też mieszkający nieopodal sąsiad. Między zwierzakami doszło do spięcia. Mężczyzna złapał Pinki, podniósł na rękach w górę i z całej siły rzucił nią na ziemię. „Nareszcie będzie spokój” - miał powiedzieć po tym, jak to zrobił. Suczka była w czwartym tygodniu ciąży. Badania USG wykażą w jakim stanie jest płód. Jeżeli okaże się, że jest martwy, sprawca odpowie nie tylko za znęcanie się nad zwierzęciem, lecz także za spowodowanie śmierci szczeniaków.
Chciałam mu podziękować
Pinki jest bardzo ruchliwym zwierzakiem. Kilka dni po zdarzeniu właściwie trudno poznać, że doznała okrucieństwa ze strony człowieka. Rzucenie o beton spowodowało u niej obrzęki , stłuczenia i krwiaka prawej części ciała. Na szczęście bardzo szybko dochodzi do zdrowia. Jednak Dorota Cuper długo nie zapomni tego zdarzenia. Wszystko rozegrało się na jej oczach. Sąsiad nie zważał na to, że kobieta stoi tuż obok. Jak psy się ze sobą szczepiły, to próbowałam je rozdzielić. Wtedy podszedł do nich też sąsiad. Jak wziął Pinki na ręce to nawet już chciałam mu podziękować za to, że rozdzielił zwierzaki. Ale on wtedy podniósł ją do góry. Pamiętam, że zaczęłam krzyczeć, żeby jej nic nie robił, żeby mi ją oddał. A jak już nią rzucił o ziemię, to wiem, że krzyczałam do Pinki, żeby się ocknęła. Przestała oddychać. Myślałam, że nie żyje - wspomina Dorota Cuper. Nie namyślając się wiele zawiozła Pinki do weterynarza. Był już późny wieczór, po godz. 21.00. Pojechała więc do Raciborza. Tam też zgłosiła sprawę na policji.
W porządku, bo szczeka
Byłam w szoku. Jak wsiadałam z psem do samochodu, ten sam sąsiad do mnie podbiegł, mówiąc, że mi pomoże, że mam mu pokazać Pinki. Powiedziałam mu, że sama sobie poradzę. Najpierw z premedytacją rzucił nią o ziemię, a teraz chciał pomagać? - Dorota Cuper nie wierzy w szczerość intencji sąsiada. Niedawno powiedział, że skoro pies szczeka, to znaczy, że wszystko w porządku - dodaje.
Przyznaje, że podobnie myśli wiele osób na osiedlu. Jak nie ma połamanych kości, to po co to gdzieś zgłaszać - przytacza opinie niektórych sąsiadów. Pinki jest członkiem rodziny. Jakby komuś ktoś skrzywdził tak dziecko? To też byłoby tłumaczenie, że skoro niczego mu nie połamał, to nic się nie stało? Przede wszystkim to żywe stworzenie. Jak ludzie słyszą o przypadku znęcania się nad psem, to jest im go żal, ale jak przychodzi co do czego, to nie widzą w tym nic złego – dziwi się Dorota Cuper.
Przyznaje, że obydwa psy się nie lubią i już wcześniej dochodziło między nimi do spięcia. Jednak nic nie usprawiedliwia zachowania mężczyzny. Podkreśla, że całe zdarzenie rozegrało się przed blokiem, na osiedlowym podwórku. Sąsiad natomiast mieszka w domku z ogrodem.
Nauczka
Właścicielem Pinki jest Tomasz Ostrowski. Przebywa za granicą. W tym czasie psem opiekuje się więc Dorota, jego dziewczyna. Jednak na wieść o tym, co stało się z jego czworonogiem natychmiast przyjechał do kraju. To właśnie on domagał się przeprowadzenia badań USG. Martwił się nie tylko o szczeniaki, lecz przede wszystkim o Pinki. Bał się, że straci także i ją - wspomina dziewczyna.
Zapewnia, że właścicielowi Pinki nie chodzi o odszkodowanie za ewentualną utratę szczeniąt, lecz o nauczkę dla brutalnego sąsiada. Ciągle nie może zrozumieć, jak człowiek, który sam ma psa, mógł tak postąpić z innym czworonogiem.
#nowastrona#
Postępowanie wszczęte
#nowastrona#
Postępowanie wszczęte
Sprawę prowadzi posterunek w Rudniku. Postępowanie zostało wszczęte już 19 sierpnia. Nie wiadomo jeszcze, jak będzie kwalifikacja czynu. Wszystko zależy od wyników USG – mówi starszy aspirant Bronisław Makowski. Pamięta, że w zeszłym roku także doszło na terenie gminy do przypadku ujawnienia znęcania się nad zwierzęciem. Prowadziłem sprawę o usiłowanie uśmiercenia psa. Właściciel chciał się pozbyć czworonoga i wrzucił go do szamba. Na szczęście w porę go znaleźliśmy. Zostaliśmy wtedy wezwani na interwencję, ponieważ człowiek ten się awanturował - wspomina szef posterunku. Jeżeli płód jest martwy, do akcji wkroczy prokurator. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, sprawcy za znęcanie się nad Pinki grozi kara pozbawienia wolności do 2 lat, ograniczenia wolności lub grzywna. Sąd może orzec też nawiązkę w wysokości od 25 zł do 2,5 tys. zł na rzecz organizacji, zajmujących się ochroną zwierząt.
Badanie
USG Pinki przeprowadzone zostanie w Wodzisławiu Śl. Skierował nas tam weterynarz, ponieważ w Raciborzu takich badań się nie robi z powodu braku sprzętu - mówi Dorota Cuper.
Weterynarzem, który przyjął Pinki i skierował na USG był Adam Iskała, specjalista chirurg. Przyznaje, że nie przypomina sobie, by wcześniej takie badanie posłużyło w sprawie o znęcanie się nad zwierzętami, choć czworonożnym pacjentom wykonywane jest bardzo często. To rutynowe działanie, pozwalające zdiagnozować ciążę lub też chorobowe zmiany jamy brzusznej – tłumaczy Adam Iskała. U Pinki można je było przeprowadzić po pewnym czasie od zdarzenia, ponieważ jej ciąża była w zbyt wczesnym stadium. Z tego też powodu trudno weterynarzowi jest nawet stwierdzić, czy suczka rzeczywiście była w ciąży. Wszelkie wątpliwości ma rozwiać dopiero badanie.
PS. Tuż przed zamknięciem tego numeru NR zostało przeprowadzone badanie USG. Potwierdziło ono, że Pinki jest szczenna. Miot żyje.
(A. Dik)