Dość płacenia leniom
Trzeba wprowadzić finansowe kary dla radnych, którzy bez usprawiedliwienia opuszczają obrady komisji – uważa przewodniczący Rady Powiatu Roman Głowski. Powód? Absencja paraliżuje pracę samorządu. Bulwersuje fakt, że radni leserzy biorą za swoje lenistwo publiczne pieniądze.
Im bliżej końca kadencji, tym gorzej. Na poprzedzających każdą sesję Rady Powiatu komisjach, na których rajcy mają opiniować projekty uchwał zarządu i zgłaszać własne propozycje, brakuje potrzebnego do głosowania kworum, czyli przynajmniej połowy składu. Radni albo nie przychodzą, albo wychodzą przed końcem obrad. Kilka komisji w ogóle się nie odbyło. Kilka przerwano, bo na sali zostało parę niewładnych do podejmowania decyzji osób.
Jeszcze w tamtym roku tego problemu nie było. W ostatnich miesiącach nie można sobie jednak z tym poradzić. To dezorganizuje pracę – mówi Roman Głowski, przewodniczący Rady Powiatu. Złożył projekt uchwały, która wprowadza kary dla tych, którzy bez usprawiedliwienia nie będą obecni na komisjach lub sesjach. Szczegółowo określa, jaką część diety można stracić za absencję. Teraz opiniują go same komisje. Może wejść pod obrady jeśli zgłosi go zarząd lub pod projektem podpisze się pięciu radnych. Zarząd odmówił. Czy znajdzie się piątka odważnych radnych nie patrzących na interesy kolegów? Podchodzę do tego sceptycznie – mówi Głowski. Nie chce jednak powiedzieć, dlaczego jego zdaniem skądinąd uczciwa wobec wyborców inicjatywa nie ma szans na poparcie. By weszła w życia potrzeba ponad połowy głosów, które ma koalicja „Razem dla ziemi raciborskiej”.
Źródło kłopotów tkwi we wprowadzonej w tej kadencji, dokładnie 27 stycznia 2004 r., uchwale w sprawie ryczałtów za udział w pracach rady i jej organu. Wprowadziła ona prostą zasadę – radny dostaje pieniądze za to, że jest radnym, pełni funkcję lub jest członkiem komisji. Nie ma znaczenia, czy chodzi na obrady, czy nie. Po prostu do 10 każdego miesiąca Starostwo przelewa na jego konto pieniążki i to nawet podczas wakacji, kiedy przez jeden miesiąc Rada Powiatu w ogóle nie pracuje.
Problem radnych leserów nie pojawia się jednak pierwszy raz. 30 grudnia 2002 r., na wniosek ówczesnego przewodniczącego Franciszka Wańka, Rada już raz zgodziła się, by karać odebranie części diety w razie nieusprawiedliwionej nieobecności. Uchwała zadziałała jak magiczna różdżka. Frekwencja nagle wzrosła. Rok później rządząca koalicja „Razem dla ziemi raciborskiej” prawo złagodziła. Mówiono wówczas, że przecież wszyscy są dorosłymi odpowiedzialnymi ludźmi. Jak widać nie jest to prawdą. Naszych reprezentantów trzeba dyscyplinować, jak dzieci, najlepiej odebraniem kieszonkowego.
Grzegorz Wawoczny