Leśnik z dziada pradziada
Ryszard Haider jest postacią powszechnie znaną w środowisku rudzkich leśników i nie tylko. Jak nikt inny zna okoliczne lasy i związaną z nimi historię. W trakcie swojej pracy posadził ponad 7 mln drzew. Przepracował w leśnictwie 50 lat.
W jego gabinecie wzrok przykuwają przede wszystkim porozwieszane na ścianach instrumenty myśliwskie, poroża zwierzyny oraz segregatory wypełnione notatkami na temat lasu i jego tajemnic. Te wszystkie informacje Ryszard Haider zbierał przez 50 lat swojej pracy.
Zaczęło się od piły i siekiery
Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1950 r. zaczął pracować jako robotnik leśny w Jankowicach. Po roku do jego ojca przyszedł tamtejszy leśniczy z tymi słowami: od jutra zabieram panu syna, bo on potrafi coś więcej niż pracować tylko piłą i siekierą. Haider został pomocnikiem leśniczego. Od tego czasu zaczęła się moja służba w lasach - wspomina. Potem przyszedł czas na wojsko, gdzie trafił do Akademii Sztabu Generalnego w Warszawie, dowodząc kompanią. Po służbie wrócił do rudzkich lasów, ale okazało się, że jeśli chce być leśniczym musi uzupełnić wykształcenie, w przeciwnym wypadku wróci do „piły i siekiery”. Udał się więc do Technikum Leśnego w Brynku, gdzie przez pięć lat uczył się zaocznie. W tym czasie Ryszard Haider został mianowany leśniczym w leśnictwie Bargłówka, w miejscowości, w której się urodził. Ponadto w tym leśnictwie pracowali kolejno jego pradziadek, dziadek i ojciec. Mój życiorys jest właściwie bardzo krótki – śmieje się. W 1950 r. zacząłem pracę w rudzkich lasach, w 2000 r. skończyłem, kiedy przenieśli mnie na emeryturę. W ciągu tego półwiecza, jak sam mówi, bywały dobre i złe chwile.
Pożegnanie jak za dawnych lat
Jest prawdopodobnie jedynym leśnikiem w Polsce, który przepracował tyle lat w jednym leśnictwie. Przed odejściem na emeryturę postanowił zrobić tradycyjne pożegnanie, jakie wyprawiali leśnicy wiele lat temu. Przede wszystkim chciałem przekazać tym młodym leśnikom, żeby nigdy nie zapominali o tej tradycji i żeby zawsze żegnali starszych kolegów w ten sposób – tłumaczy. Pamiątką po tej uroczystości jest dziś kamień, stojący w ulubionym miejscu Ryszarda Haidera, w którym zawsze spotykał się ze swoim pomocnikiem Edwardem Wieczorkiem, aby ułożyć całodzienny plan pracy. Na kamieniu widnieje jego nazwisko oraz zaznaczone są lata pracy. Jest tam też ostatnie zasadzone przez niego drzewo – buk Ryszard. W tym też miejscu rozpoczęło się owo pożegnanie. Zgromadziło ono wszystkich leśników z Nadleśnictwa Rudy Raciborskie. Spotkanie odbyło się przy dźwiękach sygnałów myśliwskich, nie zabrakło przemówień władz, anegdot i wspomnień.
#nowastrona#
Zawsze interesowało mnie to, co robili dawni leśnicy, jeszcze przed wojną, ich dorobek a także historia książąt raciborskich z czasów, kiedy ci przebywali tutaj w Rudach. Pozostawili oni w lasach wiele ciekawych pamiątek. Staram się jakoś to wszystko odnowić i utrzymać tę tradycję – wyznaje leśnik. Obecnie od pięciu lat jest na emeryturze, jego prawdziwą pasją pozostały sygnały łowieckie i muzyka myśliwska. W dzisiejszych czasach brakuje muzyków w leśnictwie, dlatego Ryszard Haider trochę obawia się o losy Zespołu Sygnalistów Myśliwskich „Hubertus”, którego jest kierownikiem i założycielem. Bardzo chciałby, aby zespół ten, w którym grają też jego wnuki, utrzymał się.
#nowastrona#
Zawsze interesowało mnie to, co robili dawni leśnicy, jeszcze przed wojną, ich dorobek a także historia książąt raciborskich z czasów, kiedy ci przebywali tutaj w Rudach. Pozostawili oni w lasach wiele ciekawych pamiątek. Staram się jakoś to wszystko odnowić i utrzymać tę tradycję – wyznaje leśnik. Obecnie od pięciu lat jest na emeryturze, jego prawdziwą pasją pozostały sygnały łowieckie i muzyka myśliwska. W dzisiejszych czasach brakuje muzyków w leśnictwie, dlatego Ryszard Haider trochę obawia się o losy Zespołu Sygnalistów Myśliwskich „Hubertus”, którego jest kierownikiem i założycielem. Bardzo chciałby, aby zespół ten, w którym grają też jego wnuki, utrzymał się.
To piękny zawód
Nigdy nie żałował swego wyboru. To piękny zawód – mówi. Oburza się, kiedy słyszy młodych leśników, którzy mają synów i mówią niech idą wszędzie, tylko nie do leśnictwa. A przecież to zajęcie powinno przechodzić z pokolenia na pokolenie, aby młodzi mogli korzystać z wiedzy rodziców, uczyć się od nich – uważa. Dla mnie to wielka przyjemność pójść teraz do lasu i patrzeć na drzewa, które zasadziłem, obserwować jak rosną. Niektóre mają już 50 lat, to już potężne drzewostany – opowiada z dumą leśnik. Trochę żałuje, że żadne z dzieci nie poszło w jego ślady. Starszy syn wprawdzie skończył technikum leśne, ale obecnie pracuje w rodzinnym tartaku, podobnie jak jego siostra. Młodszy syn wyjechał na Zachód. Ryszard Haider spogląda na segregatory wypełnione notatkami i wyjawia swoje marzenie: Chciałbym, żeby moje wnuki kiedyś zebrały te wszystkie materiały i opublikowały to. Tutaj jest naprawdę dużo ciekawych rzeczy zebranych.
(e.Ż)