Zdziesiątkowani ale szczęśliwi
Tworków wygrał po raz pierwszy w sezonie. Krzanowice odniosły trzecie zwycięstwo z rzędu, Krzyżanowice też zdobyły komplet punktów. Kuźnia zremisowała z liderem.
Ten wynik zaskoczył wszystkich. W pojedynku „Maxpolu” z Mszaną padł remis 1:1. Kuźnia zagrała osłabiona brakiem czterech kontuzjowanych, a Sadyk i Rauch grali na własne życzenie i w składzie znalazło się aż 6 juniorów. Gra była zacięta, Mszana uzyskała przewagę i była częściej w posiadaniu piłki. Choć to Michał Bok mógł strzelić na 1:0 w 5 min w sytuacji sam na sam z bramkarzem, to goście po wykorzystaniu bliźniaczo podobnej sytuacji prowadzili od 25. min przez większą część spotkania. Gospodarze postawili wszystko na jedną kartę w ostatnich minutach meczu. Wojciech Rauch, który przejął piłkę wyrzuconą z autu, zacentrował mocno w pole karne i Patryk Brakowiecki wbił głową piłkę do bramki. Żółtą kartkę obejrzał Daniel Koryciak, a gości sędzia ukarał dwoma żółtymi kartonikami. Było nam ciężko, tym bardziej, że w środę graliśmy aż dwugodzinny mecz pucharowy. Wydaje mi się, że Mszana była piłkarsko lepsza. Remis z liderem jest korzystnym wynikiem, zwłaszcza przy naszym osłabieniu – mówił po meczu Patryk Brakowiecki, autor bramki dla Maxpolu. Przeciwnik prezentował się lepiej od nas i musieliśmy dorównać mu ambicją. Wystąpiliśmy w zdziesiątkowanym składzie, więc tym bardziej cieszy zdobyty punkt. Będziemy walczyć o jak najwięcej punktów w rundzie jesiennej – stwierdził trener Leszek Jendraszczyk.
Kwadrans horroru
KS 05 Krzanowice podejmowały u siebie Jejkowice. Pierwszego gola zdobyli goście. Byli bardziej wybiegani, żywotni i bramka była kwestią czasu – relacjonował trener Józef Teresiak. Gospodarze po trafieniach Wojciecha Grabinioka i Rolanda Drzymały wyszli na prowadzenie, które utrzymali do przerwy. Pierwsze 10 minut drugiej połowy było według Teresiaka „piorunujące” w wykonaniu jego podopiecznych. Skuteczni byli pod bramką ponownie Drzymała i Marek Mazur. Jednak ostatni kwadrans meczu to był dla nas horror. Całym zespołem broniliśmy wyniku. Wskutek naszej nonszalancji i nieskuteczności gości skończyło się na 4:3 – powiedział trener Teresiak, dodając, że Jejkowice powinny strzelić jeszcze ze 3 gole.
Motywacja na maksa
LKS Tworków przystąpił do meczu z Syrynią maksymalnie zmotywowany. Piłkarze chcieli udowodnić co niektórym kibicom, że nie są chłopcami do bicia. Chcieliśmy to też udowodnić samym sobie. Morale zespołu było już niskie – tłumaczył trener Robert Strójwąs. W pierwszej połowie Tworków miał parę dobrych sytuacji, ale bramkę strzelił dopiero w 60 minucie. Krzysztof Popławski uderzył z wolnego, z około 30 metrów. Trochę pomógł nam bramkarz Syryni, bo strzał był do obrony. Wcześniej interweniował skutecznie w o wiele gorszych sytuacjach, kiedy „sprawdzali go” Halfar i Jeziorski – stwierdził Strójwąs. Dodał, że jego zespół wygrał dzięki woli walki do samego końca. Nie bez znaczenia było taktyczne rozpracowanie rywali i wyłączenie z gry ich napastnika Błaszczoka (którego Tworków latem testował, ale nie był w stanie ściągnąć do siebie).
Trafili na słabszych
W przekroju rozegranych dotąd meczów w okręgówce Nowa Wieś wydała się trenerowi LKS Krzyżanowice Januszowi Kosubkowi słabszym zespołem. Jego piłkarze wygrali z nią 3:1 (2:1). Gole na wyjeździe zdobyli Dariusz Pawłowski (głową, po dośrodkowaniu z rogu), Krzysztof Kolorz (po kiksie obrońcy) i Artur Dudacy (uderzenie w długi róg bramki). Kiedy gospodarze strzelili nam gola na 2:1 obawiałem się, żeby po przerwie mój zespół nie zaczął się nerwowo bronić. Zwłaszcza, że przeciwnik miał niewiele z gry, a bramkę zdobył dosyć przypadkowo. Kiedy trafiliśmy do siatki trzeci raz, mecz był rozstrzygnięty – powiedział nam trener Kosubek. Wiadomo już, że w kolejnym spotkaniu – z Połomią – w jego zespole zabraknie Janowicza.
(ma.w, e.Ż)