Wojewoda Tomasz Pietrzykowski
Raciborzanin został przedstawicielem rządu na Śląsku. 32-letni Tomasz Pietrzykowski objął w minionym tygodniu tekę wojewody śląskiego. Jeszcze nikt tak młody nie zasiadł na tym fotelu.
Zawrotna kariera
Do momentu powołania na stanowisko wojewody, o Tomaszu Pietrzykowskim mało kto w Raciborzu słyszał. Znali go sąsiedzi i nauczyciele (uczył się w SP 15 i „Mechaniku”, mama pracowała w bibliotece SN-u) oraz krąg znajomych i kolegów - głównie młodego pokolenia raciborzan (roczniki z początku lat 70.) i to często tylko z ksywy „Toperz”, jaką go obdarzono. Jeszcze 24 grudnia wiele osób mijało go na ulicach Raciborza, nie zwracając w ogóle uwagi na tę postać. Teraz jest o nim głośno – stał się synonimem zaufania, jakim wielka polityka obdarzyła młodego, wykształconego człowieka, który wcześniej w politycznych salonach w ogóle nie bywał. Słychać też głosy, że zmiana pokoleniowa na stanowiskach decydenckich potrzebna jest nie tylko w stolicy regionu, ale i w Raciborzu.
Nowy wojewoda śląski urodził się w październiku 1973 r. Po SP 15 uczył się w „politechnice nad Odrą”, czyli Zespole Szkół Mechanicznych, zakończonym, w 1993 r., maturą z bardzo dobrymi stopniami. W tej technicznej szkole zdradzał talenty humanistyczne. Sam nauczył się angielskiego, choć w programie zajęć był tylko rosyjski. Interesował się i trenował karate (dziś jego pasją jest też snowboard). Po technikum zdawał na prawo w Warszawie, ale się nie dostał. Zdobył więc indeksy raciborskiego kolegium języka angielskiego i zaocznego prawa w Katowicach. Katowicką uczelnię ukończył już jako student dzienny. Został na Uniwersytecie Śląskim. Wyspecjalizował się w teorii i filozofii prawa. W 2003 r. obronił doktorat, zostając adiunktem w Katedrze Teorii i Filozofii Prawa UŚ. Ukończył też prestiżowe studia z zakresu prawa unijnego i brytyjskiego w Cambrigde. Wykładał w Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej w Katowicach oraz Wyższej Szkole Zarządzania i Marketingu w Sosnowcu. Pracował w prestiżowej kancelarii prawniczej jako radca prawny. Ma na koncie szereg fachowych publikacji w czasopismach oraz książki, m.in. „Etyczne problemy prawa. Zarys wykładu” (2005). Mieszka dziś w Katowicach. Jest kawalerem.
Test na piątkę
Jego nominacja na fotel wojewody śląskiego, podpisana przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza tuż po świętach a wręczona, 28 grudnia, przez ministra Ludwika Dorna, była na Śląsku dużym zaskoczeniem. Wielu polityków typowało przede wszystkim 59-letniego Jerzego Kronholda, poetę i reżysera, szefa Instytutu Polskiego w Bratysławie, popieranego przez wojewódzkie struktury PiS, które zresztą długo nie mogły wskazać swojego kandydata na wojewodę, w regionie, gdzie wyborcze triumfy święciła Platforma Obywatelska. T. Pietrzykowski, który pierwotnie miał objąć stanowisko wicewojewody, znacznie lepiej wypadł jednak na specjalnych testach merytorycznych i psychologicznych, zorganizowanych w MSWiA. Zrobiło to ponoć duże wrażenie na członkach ministerialnej komisji i mimo, że raciborzanin nie jest członkiem PiS-u ani żadnej inne partii, zdecydowało o jego powołaniu.
W szeregu komentarzach podkreślano, że za nominacją T. Pietrzykowskiego stoi poseł PiS i minister transportu Jerzy Polaczek, którego najnowszy Newsweek stawia w gronie czołowych polityków partii rządzącej, będących członkami Prałatury Świętego Krzyża, znanej powszechnie jako Opus Dei. Nowy wojewoda znajomości z wpływowym śląskim parlamentarzystą nie ukrywa. Jednak zamiast o protekcji, w udzielanych wywiadach mówi, że został nakłoniony do kandydowania na najważniejszy urząd na Śląsku „by zrobić coś dobrego”. Za najistotniejszy swój atut uważa wiedzę i …nieskalanie polityką. Dotąd bowiem nie miał z nią nic wspólnego, nie licząc wyjazdu jako obserwator z ramienia PiS na wybory prezydenckie na Ukrainie i incydentalnej działalności w komitecie wyborczym do Senatu Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, z którego wywodzi się poseł Polaczek.
#nowastrona#
Wielki strażnik
#nowastrona#
Wielki strażnik
Politycznego dziewictwa młody wojewoda z Raciborza nie utrzyma na Śląsku zbyt długo. Mimo iż jest bezpartyjny i w swoich wypowiedziach jawi się raczej jako technokrata, fachowiec i zwolennik pozytywistycznego trudu (jego poprzednik z SLD określał się co rusz mianem człowieka dialogu społecznego), to musi sobie wyrobić silną pozycję na salonach i to w części kraju, gdzie kadry PiS-u są wyjątkowo słabe, wpływy Platformy Obywatelskiej i SLD (szczególnie w Zagłębiu Dąbrowskim) mocne, a o niepokoje społeczne np. wśród górników nietrudno. Pytanie tylko, na jakim dorobku będzie chciał T. Pietrzykowski oprzeć autorytet: swój i poniekąd całego PiS-u, któremu zadeklarował publicznie lojalność. Nie będzie to raczej mistrz politycznej chłodnej i wyrachowanej taktyki, jaką prezentują bracia Kaczyńscy, a przykład zmiany pokoleniowej, która ze względu na fachowość może przynieść korzyści regionowi i młodemu pokoleniu zdolnych, kreatywnych i dynamicznych młodzi ludzi, nie mających dotychczas szans w starciu z dość wiekowymi nominatami partyjnych struktur, chociażby SLD.
Na tej pozycji startowej Tomasz Pietrzykowski ma silny atut – prestiżowy fotel przedstawiciela rządu, sprawującego formalny nadzór nad całą administracją, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo publiczne i mienie Skarbu Państwa. Problem jednak w tym, że Śląski Urząd Wojewódzki nie jest już od dawna centrum kreowania strategii rozwoju Śląska, a przede wszystkim wydawania pieniędzy. Kasę dzierżą w swoim ręku samorządy: gminy, powiaty i Śląski Urząd Marszałkowski, na którego czele stoi druga najważniejsza osoba w województwie, czyli marszałek Michał Czarski z SLD (rezyduje w tym samym gmachu co wojewoda). Co więcej, 1 stycznia tego roku w oparciu o tzw. nowelę kompetencyjną nowy wojewoda musiał przekazać mu szereg swoich dotychczasowych zadań i to wraz z częścią kadry liczącego sobie dotychczas 1000 osób Urzędu Wojewódzkiego. Na działania samorządów wojewoda nie ma wpływu. Może tylko kontrolować legalność ich poczynań, w tym strzec prawidłowości dystrybuowania unijnych pieniędzy.
Nasz wojewoda
Niewątpliwie teka wojewody w ręku raciborzanina może być jednak umiejętnie spożytkowana przez nasze władze miejskie i powiatowe, o co zresztą prezydent i starosta winni zabiegać. W ręku wojewody jest np. raciborski zamek, który Starostwo chce odbudować przy pomocy środków pomocowych. Być może uda się zdobyć wsparcie na ten cel bezpośrednio z budżetu państwa. Tomasz Pietrzykowski może być skutecznym lobbystą wielu innych raciborskich spraw, jak chociażby starań o rządowe wsparcie dla dokończenia szpitala z rządowych pieniędzy na kontrakty regionalne. Pośrednio - jeśli odniesie sukces - może też utwierdzić raciborzan w przekonaniu, że trzeba obdarzyć większym zaufaniem takich jak on młodych ludzi i to już w zbliżających się wyborach samorządowych.
Zanim jednak dojdzie do ewentualnego odcina kuponów, wojewoda Pietrzykowski spotka się najprawdopodobniej z innym, raciborskim problemem – pozwem magistratu o odszkodowania za bezprawne – w opinii Rady Miasta – działania jego poprzednika, nominowanego przez SLD Lechosława Jarzębskiego. Przypomnijmy, że poprzedni wojewoda unieważniał uchwały radnych, opóźniając ich realizację, co przeniosło się bezpośrednio na straty finansowe miasta. Sądy administracyjne jednoznacznie uznały, że złamał tym prawo. Rada kilka tygodni temu wezwała prezydenta, by przygotował pozew przeciwko wojewodzie śląskiemu. Jak na ironię trafi on na biurko raciborzanina.
Grzegorz Wawoczny