Bronią dyrektora
Konflikt wójta z dyrektorem miejscowego ZLA przybiera na sile. Przeciwko działaniom szefa gminy opowiedziało się podczas ostatniej sesji większość radnych. Chcący zachować anonimowość nasi rozmówcy twierdzą, że wójt jest dyktatorem, w urzędzie dokonuje czystek i działa na szkodę lokalnej społeczności. Wójt zapewnia, że działa na korzyść mieszkańców.
O sprawie pisaliśmy obszernie w poprzednim numerze „NR”. Podczas ostatniej sesji Rady Gminy radni niespodziewanie wprowadzili do porządku obrad projekt uchwały, w której stwierdzili, że wójt, ogłaszając konkurs na stanowisko dyrektora, naruszył przepisy. Stwierdzili w niej, że takie działania są w kompetencji Rady Gminy, a nie wójta. Za przyjęciem uchwały opowiedziało się 10 z 13 radnych. Głosowanie odbyło się w obecność licznej grupy mieszkańców, którzy przyszli na obrady demonstrując poparcie dla doktora Dudy. Radni zdecydowali też, że poczynania wójta skontroluje Komisja Rewizyjna.
Jest duży społeczny sprzeciw przeciwko działaniom wójta we wszystkich miejscowościach, a radni powinni być w zgodzie z mieszkańcami, których reprezentują. Ludzie są z lekarza zadowoleni. Nie można w taki sposób odwoływać człowieka, który pracuje tu ponad 20 lat. Zarzuty wobec doktora nie są na tyle poważne, by tak z nim postąpić – mówi radna Teresa Neblik, która nie zgadza się z decyzją wójta. Konflikt polega na tym, że starły się dwie osobowości, z których żadna nie chce ustąpić. W gminie są ważniejsze problemy niż personalne rozgrywki - wskazuje radny Wiesław Marciniak. Uważa, że doktor Duda dobrze zarządza ośrodkiem, a działania wójta w powszechnym odczuciu odbierane są jako antyspołeczne. Wójt ma prawo odwołać dyrektora, skoro ma do tego podstawy, a moim zdaniem ma. Mieszkańcy boją się o to, że nowy dyrektor zamknie punkty medyczne w Szonowicach i Łubowicach, co jest nieprawdą – dowodzi z kolei radny Zygfryd Sochiera.
Przypomnijmy, że lek. med. Marek Duda wysuwane przez wójta zarzuty uważa za bezpodstawne. Dotyczyły one m.in. doprowadzenia zakładu do strat, niewłaściwej współpracy z pracodawcą i wielokrotnej odmowy udzielenia wójtowi informacji odnośnie kontraktu z NFZ. „Straty Zakładu (32,8 tys. zł w roku 2004) – nie miały w ogóle miejsca. Nie jest to strata finansowa, tylko bilansowa, czyli księgowa, wynikająca z kosztów amortyzacji (28 tys. zł) środków trwałych. (...) Co do niewłaściwej współpracy z pracodawcą – nigdy nie otrzymałem upomnienia, bądź nagany ze strony wójta, ani pisemnie, ani ustnie i nie rozumiem tego zarzutu. (...) Odmowa udzielenia wójtowi informacji – wójt żądał takich informacji, których wg opinii prawnej i braku Uchwały Rady Gminy nie wolno mi było udzielać” - czytamy w piśmie dyrektora, przedstawionym przez radnych na sesji. Zwolniony dyrektor odwołał się do sądu pracy. Czuję się zaszczycony tym, że mieszkańcy tak gremialnie opowiedzieli się za tym, by wójt wycofał się z podjętych decyzji – mówi M. Duda. Na dowód tego pokazuje listy z setkami podpisów popierających go osób. Zastrzega, że nie chce komentować działań wójta ani mówić o źródłach obecnego konfliktu. Zapowiada, że będzie bronić swoich racji.
Wójt Dominik Konieczny zdaje sobie sprawę z tego, że podjęta przez niego decyzja o wypowiedzeniu umowy o pracę dyrektorowi nie przysparza mu popularności w gminie. Mieszkańcy są dezinformowani. Straszy się ich, że zamknięty zostanie punkt medyczny w Szonowicach, co nie jest prawdą. Ich obawy są nieuzasadnione – zapewnia. Nie przejmuje się przyjętą przez radnych uchwałą, bo jest przekonany, że jako niezgodna z prawem zostanie uchylona przez wojewodę. Z mojej strony nie nastąpiło naruszenie prawa – dodaje. Podkreśla, że nie ma zastrzeżeń do kompetencji lekarskich doktora Dudy, lecz do jego zdolności menadżerskich oraz niesubordynacji. Są pewne granice wytrzymałości, nawet u wójta. Wielokrotnie prosiłem go pisemnie o udzielenie informacji. Na żadne z pism nie odpowiedział. Jako podwładny powinien liczyć się z tym, że są pewne polecenia, które trzeba wykonać - twierdzi Dominik Konieczny. Jego cierpliwość skończyła się po tym, jak doktor złożył na niego do prokuratury zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa za to, że wyniósł z ośrodka dokumenty. Doktor odmawiał mi wglądu do kontraktu z NFZ, co jest rzeczą jawną. Wziąłem je, skserowałem, odniosłem do ośrodka i zostałem oskarżony o ich kradzież. Prokuratura odmówiła wszczęcia wobec mnie postępowania z powodu braku znamion przestępstwa tego czynu - mówi. Zapewnia, że nie dąży do zamknięcia ośrodka ani punktów medycznych, a wręcz przeciwnie: działa na korzyść społeczności.
(A. Dik)