Bo lekarz był głodny
Raciborski oddział pediatryczny wezwał karetkę z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach 24 marca przed południem. Po 3,5-miesięczną dziewczynkę z oddziału w Zabrzu wysłano tzw. N-kę, czyli karetkę z zespołem zajmującym się przewozem noworodków.
Mała pacjentka miała trafić do zabrzańskiego Śląskiego Centrum Pediatrii. Powodem była choroba płuc i układu oddechowego.
Jak powiedział nam lek. med. Zbigniew Wierciński, zastępca dyrektora raciborskiego szpitala ds. medycznych, dziewczynka urodziła się 15 grudnia. Z Raciborza trafiła na oddział intensywnej terapii w Jastrzębiu. Stamtąd znów do Raciborza, skąd została wypisana do domu. 21 marca rodzice przywieźli ją do szpitala zaniepokojeni stanem zdrowia córeczki. Trzy dni później uznano, że noworodek wymaga opieki w zabrzańskiej klinice. Jej stan był stabilny. Gdyby ta karetka przyjechała 2 godziny później nic by się nie stało. Z naszego punktu widzenia zlecenie zostało wykonane. Dziewczynka została bezpiecznie przewieziona – mówi dyr. Wierciński. O zwolnieniu lekarza z N-ki słyszał, ale jego zdaniem to sprawa katowickiego Pogotowia.
Krzysztof Leki, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach powiedział nam, że do wiadomości dyrekcji doszły nieoficjalne informacje o obiedzie w Szymocicach. Sprawę postanowiono więc wyjaśnić, tym bardziej, że w stosunku do tego zespołu były już wcześniej podejrzenia, co do zbyt długiego czasu realizacji zleceń. Do pobytu na obiedzie przyznała się pielęgniarka. Z lekarzem Markiem P. w natychmiastowym trybie rozwiązano kontrakt, a członkowie zespołu, czyli pielęgniarka, sanitariusz i kierowca otrzymali 3-miesięczne wypowiedzenia. Niezależnie od stopnia zagrożenia życia pacjenta zlecenie wykonuje się natychmiastowo, w jak najszybszym czasie. Najpierw winni pomóc dziecku, a potem myśleć o sobie – dodał K. Leki. Jest mu przykro, że z pracy musiał odejść doświadczony lekarz i to w sytuacji, gdy coraz mniej medyków chce pracować w pogotowiu.
Udało się nam skontaktować z Markiem P. Lekarz nie chciał jednak skomentować tej sprawy. Jak dotąd nic do nas nie wpłynęło. Jeżeli tak się stanie, to się tym zajmiemy - powiedziała nam Katarzyna Strzałkowska, rzecznik prasowy Śląskiej Izby Lekarskiej.
(adk, waw)