Z granicy
Po nitce do kłębka
Kilka przypadków zatrzymania pojazdów przewożących spirytus pozwoliło odkryć nielegalną rozlewnię alkoholu. Zlikwidowanie rozlewni poprzedziła praca operacyjna. Śląscy pogranicznicy z Raciborza analizowali przypadki zatrzymań pojazdów, w których ujawniano alkohol. Raz na drodze krajowej kontrolowano 29-letniego mieszkańca Rudy Śląskiej. W jego oplu combo było 350 litrów wyskokowego trunku przewożonego w 5-litrowych beczkach. Kierowca twierdził, że jest to rozcieńczalnik spirytusowy. Przy okazji wyszło na jaw, że nie mógł zasiąść za kierownicą. Na dwa lata bowiem sąd odebrał mu prawo jazdy. W jednej z podcieszyńskich miejscowości kontrolowano samochód mieszkańca województwa łódzkiego. Przewoził 26 l alkoholu bez znaków akcyzy. Kontrolę w tym miejscu poprzedziła żmudna analiza danych operacyjnych. Podejrzewano,że w pobliżu jest rozlewnia. Jak się okazało, strzał był w dziesiątkę. W garażu na terenie posesji, z której wyjeżdżał mieszkaniec okolic Łodzi, była prowizoryczna linia do rozlewania wódek, a obok niej komponenty do konfekcjonowania (butelki, kapsle, etykiety) i uszlachetniania trunku. To ostatnie można zapisać w cudzysłowie, bo do butelek lano rozcieńczalnik spirytusowy, który w garażu „zamieniał się” w gatunkowy alkohol. Zarekwirowano łącznie 900 litrów alkoholu, w tym 45 l 95 proc. spirytusu.
Rogi w srebrze
Trofea myśliwskie zdobione srebrem przechwycili w Cieszynie śląscy pogranicznicy z Raciborza. Do jednego z włoskich antykwariatów próbował je wywieźć z Polski 40-latek z województwa mazowieckiego. Dziesięć rogów zwierzęcych obsadzanych srebrem kupił, jak zeznał, na warszawskim Stadionie X-lecia. Straż zleciła wykonanie ekspertyzy, która pozwoli oszacować ich wartość. Na pewno jednak nie wyjadą z Polski. We Włoszech przemytnik mógł za nie otrzymać nawet kilka tys. euro.
Kto zawinił
Raciborska Prokuratura Rejonowa prowadzi postępowanie w sprawie wypadku, do jakiego doszło, 16 maja, na terenie bazy SKR w Krzanowicach. Jeden z robotników został ciężko poparzony z powodu wybuchu łatwopalnej cieczy zgromadzonej w beczce. Jak wstępnie ustalono, mężczyzna, przebywający obecnie w specjalistycznym szpitalu w Siemianowicach Śląskich, pracował tu w tym czasie ze szlifierką kątową. Śledztwo ma ustalić, co było przyczyną wybuchu i czy w firmie nie doszło do zaniedbań w zakresie bhp.