Jubilatka
Maria Złotoś 19 lipca obchodziła 99 urodziny.
Z tej okazji w przydomowym ogrodzie jubilatki odbyła się msza w jej intencji, odprawiona przez ks. Józefa Ledwiga, proboszcza parafii NSPJ oraz ks. Józefa Germana. Uczestniczyli w niej krewni i sąsiedzi. Życzenia złożyła także sołtys Marcelina Waśniowska.
Pani Maria urodziła się 19 lipca 1907 r. w Lasakach. Jej ojciec był murarzem, mama zajmowała się prowadzeniem domu. Była ich pierwszym z ośmiorga dzieci. Z rodzeństwa żyje jeszcze tylko Paulina, która we wrześniu skończy 97 lat. Ojciec poległ podczas I wojny światowej, kiedy najstarsza córka miała 11 lat. Maria przez 7 lat uczęszczała do miejscowej szkoły, a następnie została w domu, żeby pomóc matce w codziennych obowiązkach. Nauczyła się też krawiectwa. W 1926 r., w wieku 19 lat wyszła za mąż za Karola Złotosia z Turza i tu zamieszkali. Po roku ich dom się spalił i Złotosiowie na jakiś czas zmuszeni byli zamieszkać kątem u sąsiadów. Pan Karol był murarzem, pracował m.in. w Kuźniczce i Białym Dworze, dokąd dojeżdżał rowerem. Szybko wybudowali nowy dom. Urodziły im się dzieci: Hildegarda, Adelajda, Eryk, Dorota i Anna. Niestety na rodzinę wkrótce spadło nowe nieszczęście. Mąż pani Marii stracił pracę i przez 7 lat był bezrobotny. Nasza rodzina otrzymywała 15 marek zasiłku, tylko dlatego, że mieliśmy własny dom. Było to bardzo mało, ci, którzy mieszkali u kogoś dostawali 35 marek - wspomina córka Adelajda.
W 1945 r., 1 marca, wojsko radzieckie zabrało męża pani Marii. Tego samego dnia ludzie ze wsi, na polecenie sołtysa przyszli po najstarszą córkę Złotosiów - osiemnastoletnią Hildegardę. Mama poszła za siostrą, chciała jej zanieść coś do jedzenia, ale nie zdążyła. Zapytała o nią jednego wojaka, ale ten powiedział jej, że „idzie na robota do Rosji, a jak nie będzie ubita to przidzie”. Ojciec i siostra spotkali się na dworcu w Knurowie. Żadne z nich nie wróciło do domu. Tata zmarł w Stalinogrodzie a siostra trafiła do Azji - wspomina pani Adelajda.
Pani Maria dochowała się 5 dzieci, 9 wnuków, 11 prawnuków i 3 praprawnuków. Mama miała bardzo ciężkie życie, przeżyła dużo biedy. Przez całe życie chodziła ubrana na czarno. Odkąd zmarł ojciec, ciągle była w żałobie. To sprawiło, że była zawsze trochę smutna, poważna i skupiona - mówią jej córki Anna i Adelajda. A może właśnie ta skromność, umiar, wręcz bieda, z jaką się borykała są przyczyną jej długowieczności - zastanawia się córka Anna.
(e.Ż)