Kto kogo wykolegował?
Dlaczego o fotel prezydenta rywalizują Andrzej Markowiak i Mirosław Lenk - to pytanie zadaje sobie wielu raciborzan? Obaj przecież razem współrządzili miastem.
Kandydujący na prezydenta poseł Andrzej Markowiak obawia się przeniesienia z Urzędu Miasta na „Wileńską” centrum władzy. Te słowa padły na konferencji prasowej, na której poseł obwieścił swoje wyborcze aspiracje i jednocześnie odniósł się do kandydatury Mirosława Lenka. Stwierdził, iż wygrana jego konkurenta, z którym jeszcze kilka lat temu wspólnie zarządzał miastem (Lenk był wiceprezydentem) oznacza, iż to na „Wileńskiej” będą podejmowane najważniejsze decyzje. Jak twierdzi poseł, Lenk to człowiek Tadeusza Wojnara, prezesa „Nowoczesnej”, przewodniczącego Rady Miasta i lidera rządzących w mieście klubów: Ruch Samorządowy „Racibórz 2000” i TMZR. Lidera tak mocnego, że to nie Lenk, jak uważa Markowiak, lecz właśnie Wojnar będzie takim niepisanym prezydentem dowodzącym z tylnego siedzenia. Wiem, że Tadeusz Wojnar ma swój program dla Raciborza. Lepiej byłoby, gdyby wystartował na prezydenta i jeśli wygra realizował go w Urzędzie Miasta. To byłby czytelniejszy układ - stwierdza poseł.
Wypowiedź Markowiaka odbiła się szerokim echem w politycznym światku, bo dotychczas poseł był utożsamiany z „Wileńską”, od której teraz wyraźnie się dystansuje. Chciałem przypomnieć panu posłowi, że podczas wyborów samorządowych kadencji 1994-1998 wszelkie konsultacje kadrowe i koalicyjne odbywały się właśnie przy ul. Wileńskiej, gdzie zostałem wykolegowany jako ówczesny lider SLD przez pana Andrzeja Markowiaka – obwieścił prezydent Jan Osuchowski na ostatniej sesji. Prezydent zabrał głos w tej sprawie, bo poseł stwierdził, iż rządy Jana Osuchowskiego były „czteroletnimi wakacjami inwestycyjnymi”. Tymczasem, zdaniem prezydenta, w ostatnich czterech latach zrobiono sporo dla miasta, a przede wszystkim zdecydowano się otworzyć Racibórz dla dużych sieci handlowych, które w czasach Markowiaka były blokowane. W publicznych wypowiedziach J. Osuchowski nie kryje, że jako swego zastępcę widzi Mirosława Lenka, z którym jeszcze cztery lata temu walczył o prezydencki fotel.
Poruszony wypowiedzią posła był przewodniczący Tadeusz Wojnar, zwykle nie wypowiadający się publicznie o politycznej raciborskiej kuchni. Dla niego wypowiedź Markowiaka, to nic innego jak „nielojalność w stosunku do wielu osób, które pracowały na jego sukces”. Chodzi tu o wsparcie kandydatury posła w dwóch ostatnich wyborach parlamentarnych. To moim zdaniem zdecydowanie najsłabszy kandydat na prezydenta. Dowód? Nie skupił wokół siebie szerokiego ruchu, a jedynie wąskie grono osób. Nawet spora grupa lokalnych działaczy PO nie chciała jego kandydowania - mówi dziś o Markowiaku Wojnar.
Dłużny swojemu dawnemu szefowi nie pozostaje sam M. Lenk. Jakież to motywy kierują posłem Markowiakiem, który rok temu zabiegał o nasze poparcie w wyborach do Sejmu, obiecując, że Racibórz zyska mając dwóch posłów, a teraz nagle odnajduje inne posłannictwo i chce się poświęcać jako prezydent? Jeśli wygra, to jego mandat poselski obejmie człowiek z Rybnika. Czy to jest interes Raciborza? - komentuje.
(waw)