Kto sieje zamęt – zbiera podpisy
Niezadowolenie handlujących na Rynku wzbudziło stanowisko właścicieli sklepów i lokali, opublikowane w ostatnim numerze „NR” oraz skierowane pisemnie do prezydenta Raciborza.
List niezgody
Znalazły się w nim zarzuty m.in. o to, że stragany to „ordynarne budy”, które dewastują płytę Rynku. Kiermasz sprawia również, że, jak czytamy w liście, „emeryci oraz mieszkańcy po ciężkiej pracy, do późnych godzin nocnych narażeni są na szum ludzi i samochodów”. Wyrazili także nadzieję, że w przyszłym roku nie będzie już organizowany.
– To dla nas krzywdzące – mówi Iwona Kremer, jedna z handlujących na Rynku. Przyznaje, że stragany nie są najpiękniejsze. Zapewnia, że z chęcią zainwestowaliby w ich wygląd, gdyby miasto podpisało z nimi umowę na kilka lat. Jak dotąd co roku muszą występować o pozwolenie na handel i nie mają pewności, czy je otrzymają. A koszty, związane z możliwością wystawienia towaru na Rynku są duże. Wynoszą ok. 1,6 tys. zł. na miesiąc. W tym roku kupcy za wydzierżawienie części placu pod kiermasz w sumie zapłacili miastu 7,5 tys. zł.
Sprzeciw pani Iwony budzą także inne zarzuty. – Nasze drewniane budki chyba nie bardziej dewastują Rynek, niż stalowe konstrukcje ogródków piwnych, które rozstawione są tu przez kilka miesięcy w roku, do tego czynne są do późnych godzin nocnych – wskazuje.
– Handel z roku na rok idzie coraz gorzej. Dla nas to krótki czas, kiedy możemy zarobić. Ciężko na to pracujemy. Przeszkadza to chyba tylko sklepikarzom, zazdrosnym o utarg – dodaje z goryczą Jan Subocz, inny z handlujących.
Mocne argumenty
– Mnie to nie przeszkadza. Kiermasz tworzy fajną, świąteczną atmosferę. Przy okazji ściąga mi klientów – mówi Piotr Pośpiech, właściciel sklepu jubilerskiego.
Jak się okazuje, nie wszyscy, którzy podpisali się pod listem do prezydenta są radykalnymi przeciwnikami kiermaszu. Faktycznie, ich sprzeciw budzi wygląd straganów. Jednak ci, z którymi rozmawialiśmy, przyznali, że uczynili to na podstawie argumentów, jakie przedstawiły im osoby chodzące z petycją, choć nie było ich w piśmie. – Przyszedł jakiś chłopak z dziewczyną i powiedzieli, że stragany mają stać tu przez cały rok i to z asortymentem, jaki sprzedajemy u nas – podobną wersję usłyszeliśmy w kilku sklepach.
Tajemnicza pieczątka
Dorota Bernadzik, współwłaścicielka pizzerii dopiero od nas dowiedziała się, że w liści do prezydenta znalazła się pieczątka jej firmy. Okazało się, że postawiła ją kierowniczka lokalu, zmylona wizją, jaką przedstawiły jej osoby, które przyszły z listem. – Byli to dwaj panowie. Powiedzieli, że stragany mają stać w tym miejscu do końca kwietnia, dlatego kierowniczka podpisała petycję. Sposób i forma pozyskania tego podpisu budzą nasz sprzeciw. Ktoś tu sieje jakiś zamęt – twierdzi Dorota Bernadzik. – Budy są brzydkie. Nie do końca to wina handlujących. To miasto powinno zadbać o organizację i wygląd kiermaszu, np. zwolnić tych ludzi z opłat ale wymusić za to, by ich stanowiska były ładniejsze. Nie mam nic przeciwko handlującym, bo wiem, że ciężko pracują – podkreśla pani Dorota.
– To jakiś absurd! Z czym mielibyśmy stać tu cały rok? Nie zarobilibyśmy na to – dziwi się Iwona Kremer.
W jednym ze sklepów jako autora petycji wskazano nam właściciela salonu z telefonami komórkowymi. – Zgadzam się z treścią pisma, ale też tylko dostałem je do podpisu. Przyniosła je jakaś dziewczyna i kazała przekazać dalej – mówi mężczyzna.Jaka dziewczyna? – pytamy. Nie wiem, przecież z nią nie spałem – słyszymy w odpowiedzi. Jak się później okazało, to pieczątka jego firmy widniała na kopercie, w której pismo trafiło do magistratu. Ponownie nie udało nam się już z nim skontaktować.
Sonda
Michał Rabczyński z Karolinką
Mieszkam niedaleko i uważam, że kiermasz na środku rynku to nie jest dobry pomysł. Wieczorem te piękne choinki przeobrażają się w petardy, z których sprzedawcy strzelają by zachęcić klientów do kupna. Jest wielki huk i uważam, że to bardzo niebezpieczne dla przechodniów. Rynek powinien pozostać deptakiem a nie stawać się targiem.
Agnieszka Dusek i Piotr Barcz
Kiermasz to fajna rzecz. Proponują tutaj szeroki asortyment i ludzie z pewnością mogą dla siebie coś wybrać. Ceny są chyba podobne jak w sklepach. Lokalizacja też nam się podoba. Jest to główne miejsce Raciborza i często się tędy przechodzi. Ważne też, że w zakupach nie przeszkadzają samochody.
Katarzyna Mierzwińska z Bogusią i Marysią
Jarmark bardzo mi się podoba, szczególnie wieczorem gdy jest oświetlony i gra muzyczka. Dzieci też lubią tutaj przychodzić. Miejsce jest odpowiednie bo to właśnie tutaj jest najwięcej ludzi. Cenowo jest różnie, jedne rzeczy są tańsze, drugie droższe.
Urszula Sobocińska - naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej raciborskiego UM
Miasto nie może związać się długoletnią umową na wynajęcie płyty Rynku. Nie wiadomo, czy nie powstaną inne plany na jej zagospodarowanie. Pomysł, by organizować kiermasz pojawił się w 1999 r. po wyłączeniu Rynku z ruchu pojazdów i modernizacji płyty. Chodziło o jej ożywienie, by nie była tylko betonową pustynią. Od 2002 r. organizacją zajmuje się Stowarzyszenie „Kupiec Śląski”. W tym roku przedstawił trzy warianty rozplanowania straganów, spośród którego wybraliśmy najkorzystniejszy. Lokalizacja została wyznaczona przez Urząd Miasta. Zgoda na kiermasz nie wymaga konsultacji z właścicielami kamienic, ponieważ nie są oni właścicielami Rynku. Wjazd samochodów dostawczych dozwolony jest do godz. 9.00 i po godz. 17.00. Jest to ustanowione z myślą o lokalach, które nie mają dojazdu od strony zaplecza. Do tych godzin muszą dostosować się także handlujący na straganach. Pozwolenie na kiermasz bożonarodzeniowy wydane zostało na miesiąc. Do tego dochodzi kilka dni na ustawienie a później uprzątniecie straganów. Kupcy mają na to czas do 4 stycznia. Nie ma mowy o przedłużeniu tego terminu, a tym bardziej o prowadzeniu tam handlu przez cały rok. Nic mi nie wiadomo o takich propozycjach. Na pewno trzeba się zastanowić nad formą kiermaszu na przyszłość. Rozpatrzymy wszelkie uwagi, pomysły i opinie na ten temat.
A. Dik