Przyszłość w rękach sądu
Razem z nimi odpowiadać karnie będzie też wiceprezydent miasta poprzedniej kadencji Mirosław Sz. Całej trójce prokurator postawił zarzut popełnienia tzw. przestępstwa służbowego. Może je popełnić funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego.
Takie działanie, w uznaniu prokuratora, stało się udziałem prezydenta i starosty, w czasie gdy ponad cztery lata zasiadali we władzach miasta. A. Hajduk był wtedy prezydentem, a Lenk jego zastępcą. Obaj podpisywali delegacje służbowe dyrektorce Ośrodka Pomocy Społecznej. Ta jeździła na studia oraz m.in. do sądu rejestrowego w związku z zamiarem utworzenia stowarzyszenia zajmującego się problemami bezdomnych. Podobnie postąpił wiceprezydent Mirosław Sz., który objął władzę po wygraniu wyborów przez J. Osuchowskiego. Gmina straciła na tym około 600 zł. Nie kwota jednak jest ważna. Organy ścigania stoją na stanowisku, że decydenci nie mieli prawa podpisywać delegacji, bo studia to prywatna sprawa dyrektorki a zakładanie stowarzyszeń nie należy do zadań OPS-u.
Sąd nie wyznaczył jeszcze terminu rozprawy. Szefowa Prokuratury Rejonowej w Raciborzu Danuta Kozakiewicz odmawia szczegółowych informacji i komentarzy. Starosta uważa, że są ważniejsze sprawy, jak ściganie kogoś za mało kosztowne delegacje i za przestępcę się nie uważa. Prezydent Lenk twierdzi, że nie poczuwa się do winy, aktu oskarżenia nie chce komentować, a o tym, czy rzeczywiście popełnił przestępstwo niech zdecyduje sąd. Dodał tylko, że delegacje podpisał, bo dyrektorka miała skierowanie na kształcenie podpisane przez byłego prezydenta A. Markowiaka.
O sprawie pisaliśmy już na łamach „NR”. Dodajmy, że jeśli sprawa zakończy się prawomocnym skazaniem, wówczas zarówno prezydent jak i starosta stracą na 10 lat prawo zasiadania we władzach samorządu i sprawowania mandatów radnych. Czekałyby nas więc nowe wybory na te stanowiska, w przypadku prezydenta takie same jak w listopadzie.
(waw)