To będzie budżetowa bomba
Na biurku Barbary Krzos-Kulaszy z Wydziału Lokalowego Urzędu Miasta leży 266 wyroków eksmisyjnych, w których sąd orzekł przyznanie lokalu zastępczego. Zgodnie z prawem, mieszkania takie musi zapewnić gmina. Problem jednak w tym, że nie ma żadnego. Teraz za to drogo zapłaci.
Zamieszanie wprowadziła znowelizowana ustawa o ochronie praw lokatorów. Zgodnie z nią, jeśli samorząd nie może dostarczyć lokalu zastępczego dla eksmitowanego, musi zapłacić właścicielowi mieszkania pełne odszkodowanie. – Spośród 266 wyroków, które do nas dotarły, sto dotyczy Miejskiego Zarząd, Budynków, czyli mieszkań miejskich. Sami sobie nie będziemy płacić. Ale problemem jest reszta. Miasto zapłaci niemało pieniędzy Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowoczesna” i prywatnym czynszownikom – mówi naczelnik Krzos–Kulasza.
W tegorocznym budżecie zapisano na odszkodowania 200 tys. zł. – Nie wiemy, jak ta kwota będzie się miała do rzeczywistych odszkodowań, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Boimy się, że będzie nas to kosztować znacznie więcej – mówi prezydent Mirosław Lenk. Może się okazać, że dodatkowe pieniądze, jakie wpłyną do kasy magistratu w ciągu roku, zamiast na drogi i remonty, pójdą na odszkodowania.
Nie utrwaliła się jeszcze praktyka, co do interpretowania pojęcia „pełne odszkodowanie”. – Na pewno chodzi o czynsz, który nie płaci najemca właścicielowi – tłumaczą w Wydziale Lokalowym. Może też obejmować zniszczenia, jakie powoduje osoba z wyrokiem eksmisyjnym na karku. Mało prawdopodobne natomiast, by gmina opłacała zaległe rachunki za media, czyli prąd, gaz, wodę, ciepło. Ściągnięcie tych należności będzie na głowie dostawców usług.
Drakońskie dla gminy przepisy z radością przyjęli właściciele mieszkań. Wystarczy, że uzyskają wyrok eksmisyjny i pieniądze, których nie mogli ściągnąć od lokatora, teraz dostaną z miasta, czyli z kieszeni podatników. – Może się okazać, że chcąc oszczędzić miastu wydatków, konieczne będzie wybudowanie mieszkań zastępczych – mówił na ostatniej sesji prezydent Lenk. Tu jednak pojawia się kolejny problem. Obecne normy nie pozwalają zaadaptować na te lokale byle jakie baraki. Mieszkanie zastępcze musi spełniać określone standardy i niejednemu beztroskiemu dłużnikowi będzie wygodniej w takim właśnie „M” niż najemcom sumiennie płacącym rachunki za swoje cztery ściany.
Grzegorz Wawoczny