Jak Ola została strażaczką
Aleksandra Bartoń jest jedyną kobietą w gminie Kuźnia Raciborska, która wyjeżdża na akcje strażackie.
– Jako dziewczynka chciałam zostać pielęgniarką. Częściowo spełniłam swoje marzenie. Pomagam ludziom, to jest najważniejsze – mówi Aleksandra Bartoń. W rodzinie jej męża Krzysztofa – komendanta gminnego OSP – tradycje strażackie przechodzą z pokolenia na pokolenie. Pani Ola szybko „złapała bakcyla”. – Na początku tylko pomagałam mężowi, potem pojawił się pomysł prowadzenia drużyny harcerskiej i od 2000 r. oficjalnie działam w OSP – dodaje strażaczka. Nie wystarczało jej zabezpieczanie zaplecza, sprzątanie. Postanowiła stać się pełnoprawnym członkiem OSP i zrobiła niezbędne kursy – podstawowy i medyczny. Od tej pory aktywnie uczestniczy w akcjach strażackich. Wyjeżdża głównie do zdarzeń, w których ucierpieli ludzie, a więc gdy palą się budynki mieszkalne, stodoły, zabudowania. – Staram się jeździć wszędzie, gdzie potrzebna jest pomoc medyczna. Zabezpieczam też miejsce zdarzenia, np. przez niedopuszczanie osób postronnych. Zauważyłam, że ludziom pokrzywdzonym łatwiej nawiązać kontakt z kobietą, mają do mnie większe zaufanie, łatwiej im się wyżalić, uspokoić – mówi. Startuje też w zawodach pożarniczych.
Kiedy ona zajmuje się ludźmi, jej koledzy mogą się skupić na gaszeniu pożaru. Do tej pory nie zdarzyło jej się jeszcze gasić płomieni, bo strażaków jest wystarczająco dużo, ale ma takie uprawnienia i zapewnia, że jeśli zajdzie potrzeba nie zawaha się. Czy wyjazd do pożaru to zajęcie odpowiednie dla kobiety? – Kiedy jest meldunek, nie myśli się o tym, że jest tam niebezpiecznie, tylko, że trzeba komuś pomóc. Kiedy juz podjeżdżamy na miejsce i widać płomienie, zawsze jest jakiś strach, ale szybko mija, bo tam nie ma czasu na myślenie – mówi pani Ola.
Najbardziej utkwiła jej w pamięci akcja gaszenia starego młyna w Siedliskach. – Wtedy zobaczyłam, jak niebezpieczny może być ogień. Bałam się o strażaków. To było straszne – wspomina. Koledzy już przyzwyczaili się do jej obecności i zawsze czeka na nią miejsce w wozie strażackim. Od niedawna do akcji gaśniczych może wyjeżdżać również kilka strażaczek z Jankowic, jednak na razie kobiety nie spotkały się w akcji. – Teraz już coraz więcej dziewczyn jest w OSP. Najważniejsze jest, żeby każdy wiedział, co ma robić – kończy strażaczka z Siedlisk.
Krzysztof Bartoń – komendant gminny OSP
W 2007 roku w gminie Kuźnia Raciborska strażacy wyjeżdżali do 188 zdarzeń, w tym do 75 pożarów i 113 innych miejscowych zagrożeń (podtopienia, powalone drzewa, niebezpieczne owady itp.). Głównie paliły się trawy, lasy, płomienie zdarzały się też w zakładach przemysłowych. Najbardziej niepokojące były pożary w Turzu, Budziskach i Siedliskach, których przypuszczalną przyczyną było podpalenie. Ogólnie mieliśmy więcej interwencji niż w poprzednich latach. Jednostki, które najczęściej wyjeżdżały do akcji w 2007 roku to OSP Kuźnia Raciborska, Siedliska i Rudy. Dzięki interwencjom strażaków z naszej gminy udało się uratować zdrowie, życie oraz mienie liczone w milionach złotych.
(e.Ż)