Przepisy krępują ręce
Starostwo nie może z własnej kieszeni dopłacać rodzinom zastępczym, bo złamałoby prawo.
Prawo choć twarde, to jednak prawo – ta stara rzymska maksyma pasuje jak ulał do problemu wspierania rodzicielstwa zastępczego w powiecie raciborskim. Obecnie mamy 132 takie familie. Przebywa w nich blisko 220 dzieci. Potrzeby są tymczasem znacznie większe. Na już przydałoby się dziesięć nowych rodzin, w tym choćby jedna–dwie przygotowane do specjalistycznej opieki nad niepełnosprawnymi.
– Czy mamy jakieś narzędzia pozwalające wspierać rodziny zastępcze, które są moim zdaniem znacznie lepsze od domów dziecka czy placówek opiekuńczo-wychowawczych? – pytał na ostatniej sesji Rady Powiatu jej wiceprzewodniczący Adrian Plura. Na razie na jedno dziecko każda z nich otrzymuje 850 zł miesięcznie. Działa też sześć rodzin zawodowych. Tu, poza wspomnianymi 850 zł, opiekun dostaje 1500 zł brutto na umowę zlecenie, ale pod warunkiem, że przyjmie trzech wychowanków. Kwoty nie są oszałamiające. Na zawodowe rodzicielstwo zastępcze decyduje się więc niewielu. Tymczasem koszt pobytu dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej, to 2060 zł miesięcznie. Łatwo przeliczyć, że w rodzinie zastępczej zawodowej maleje on do 1350 zł.
Zdaniem wiceprzewodniczącego Plury, należy szukać rozwiązań, które pozwolą silniej wesprzeć finansowo rodziny zastępcze, na przykład z budżetu powiatu. – Na razie odpowiedziano mi, że to niemożliwe, bo na przeszkodzie stoją przepisy. To mnie nie zadawala. Może należy sprawę zasygnalizować któremuś z posłów, by została poruszona na forum Sejmu. Może trzeba zmienić prawo. Tworzymy coraz więcej drogich ośrodków, a rodzin zastępczych jest coraz mniej – puentował Plura.
Jego zdaniem, te drugie są dyskryminowane, bo za okres wyjazdu dziecka do rodziny biologicznej kwota dotacji jest im potrącona. Podobnych sankcji nie mają ośrodki.
(waw)