Baby, babki i zające
Najwięcej czasu zajmuje przygotowanie tortu. Poza dobrym smakiem, musi jeszcze ładnie wyglądać. Do morawianki też trzeba się przyłożyć. – Przepis otrzymałam od koleżanki z Czech – mówi Dorota Kuczera z Koła Gospodyń Wiejskich Owsiszcze. – Trzeba wziąć majonez, jajka, grzybki i ogórki, i dodać żelatyny. Pikantna potrawa idealna do chleba. Długo się przechowuje – dodaje.
Pani Dorota wraz z koleżankami swoje wyroby mogła zaprezentować dzięki Kiermaszowi Wielkanocnemu. Tworkowskie centrum kultury organizuje go co rok. – W tym roku przypadł na 29 marca. Pogoda nam nie dopisała, ale i tak w auli mamy tłumy. Jak na małą, regionalną imprezę to i tak spory sukces – mówi Grzegorz Utracki, dyrektor Gminnego Zespołu Oświaty, Kultury, Sportu i Turystyki w Krzyżanowicach. Na kiermaszu zaprezentowało się kilkanaście kół gospodyń. Każde z nich kusiło stołami uginającymi się pod wyszukanymi potrawami.
Podstawą kulinarnej tradycji wielkanocnej są jaja, a więc i w Tworkowie nie mogło ich zabraknąć. Panie prześcigały się w najprzeróżniejszych farszach i dekoracjach. Na każdym stole znajdował się spory tort, poza tym były baby, serniki, paschy, mazurki, a także rola marcepanowa i serowa. Za złotówkę lub dwie każdy mógł kupić porcję tego na co miał smak. Na kiermaszu nie mogło zabraknąć również baranków. Pani Barbara z KGW Krzyżanowice przygotowała ich całe stadko. – Robię je tradycyjnie, z lukru. Trzeba poświęcić trochę czasu, aby baranek rzeczywiście przypominał baranka, ale myślę, że się udało – mówi dumna gospodyni. Tradycją jest, że na imprezie swoje stoiska mają również lokalne świetlice i rzemieślnicy.
Krystian Pitrasz na kiermasz przyniósł wyroby ze swojej pasieki. Na niewielkim stoliku piętrzyły się słoiki z najprawdziwszym miodem oraz świece z pszczelego wosku. Te ostatnie miały najróżniejszy kształt. Nie mogło zabraknąć królików oraz jaj. – Działają uspokajająco i jonizują powietrze. Są zdrowe, bo to sama natura. Nawet palą się inaczej od kupnych świec – zachwalał swoje wyroby pszczelarz.
Kilka stolików dalej mały warsztat rzeźbiarski rozłożył Karol Drobny. Klientów nie było dużo, więc artysta zajął się dłubaniem w drewnie. Już po kilkudziesięciu minutach w rękach pana Karola toporny kawałek drewna zamienił się w krasnoludka. – Najtrudniej rzeźbi się te figury, które mają najwięcej szczegółów i drobnych elementów. Ja już tak mam, że idąc drogą, bardziej patrzę na korony drzew niż pod nogi. Niektóre konary są już niemal gotową rzeźbą. Natura taka jest zdolna – śmieje się mężczyzna z dłutkiem w ręce.
(acz)