Czy to na pewno moje?
Dziennikarze „Nowin Raciborskich” od lat pomagają ludziom, którzy mają problemy z różnego rodzaju urzędami czy spółdzielniami. Finał interwencji czasem zaskakuje nas samych. Tak było w przypadku Juliana Trzosa, który pojawił się w ubiegłym roku w naszej redakcji z teczką wypchaną dokumentami.
Mężczyzna mieszka w bloku przy ulicy Mysłowickiej od lat siedemdziesiątych. Jakiś czas temu, po śmierci rodziców, postanowił przenieść się na Opolszczyznę. Mieszkanie przestało mu być potrzebne. – Przydział na lokal dostałem jeszcze w 1978 roku, kiedy pracowałem na Kopalni Węgla Kamiennego Rydułtowy. Po dziewięciu latach uznałem, że 55 metrów to za dużo jak dla mnie i zamieniłem się z sąsiadem z tego samego bloku na mieszkanie o mniejszym metrażu – wspomina Trzos. Za każdym razem pan Julian podpisywał nową umowę najmu i wpłacał kaucję za lokal. – Płaciłem nawet za takie urządzenia jak wanna. To były kwoty rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Mam jednak problemy z odzyskaniem kaucji, która moim zdaniem powinna zostać mi zwrócona – mówi emerytowany górnik.
Blokiem, w którym mieszka Trzos, zarządza Spółdzielnia Mieszkaniowa Orłowiec z Rydułtów. Postanowiliśmy zapytać, czy lokator ma jakiekolwiek szanse na odzyskanie swojego wkładu. Po odnalezieniu dokumentów pana Juliana, okazało się, że nie. – Dziwię się, że pan Julian nie wie, że od kilku lat jest właścicielem swojego lokalu – poinformowała nas Iwona Zganiacz, wiceprezes SM Orłowiec. – W chwili obecnej może je sprzedać w każdej chwili na rynku. Nie wiem, czy pan Julian ma problemy z pamięcią czy też ktoś z rodziny załatwił wszystkie niezbędne formalności – dodaje.
Pan Julian nie dowierza, że jest właścicielem prawie 50-metrowego mieszkania. – Ostatnio sporo chorowałem. Muszę jeszcze raz przejrzeć wszystkie dokumenty – mówi z zatroskaną miną.
(acz)