Towarzysze nadal wiszą
Dwa tygodnie temu z wielka pompą przez Pietrowice Wielkie przemaszerowała procesja konna. Zapierające dech w piersiach przepiękne rumaki, wielu znakomitych gości oraz świąteczny nastrój powodowały, że uroczystość nie mogła się nie podobać. Spokój niektórych obserwatorów imprezy zmąciły tabliczki z nazwami ulic, którymi przemieszała się procesja. – Gwiazda Armii Czerwonej generał Karol Świerczewski i dowódca Armii Ludowej Michał Rola Żymierski – czy to są patroni godni dzisiejszych czasów? Czy na pewno wójt chce mieć zdjęcie w bryczce na tle nazwy takiej ulicy? – pyta Natalia Piekarska-Poneta, uczestniczka procesji.
Nie tylko w Pietrowicach 19 lat po końcu PRL-u niektóre ulice nadal mają komunistycznych patronów.
Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej, przyznaje, że w tej sprawie wszystko zależy od decyzji samorządów, bo nie ma ustawy, która by nakazywała zmienianie komunistycznych nazw ulic. – Samorządy z reguły organizują referendum wśród mieszkańców, a mieszkańcy nie zgadzają się na zmianę nazwy ulicy, bo nie chcą płacić za wymianę dokumentów – wyjaśnia.
Pani Natalia jako osoba skrzywdzona przez poprzedni ustrój nie ma wątpliwości, że tablice powinny zniknąć. – Gdy idę na działkę tymi ulicami, to aż mi się w brzuchu przewraca. Dlaczego nie można tej ulicy nazwać np. Wielkanocną, skoro co roku odbywa się tu procesja. Jeśli koniecznie musi wisieć jakieś nazwisko to wykorzystajmy naszego Eichendorffa – przekonuje. Natalia Piekarska-Poneta to autorka ksiązki „Siedziałam za Katowice”. Jako uczennica Liceum Ogólnokształcącego w Chorzowie wraz z dwiema koleżankami zaprotestowała przeciw zmianie nazwy Katowice na Stalinogród. Szesnastoletnie dziewczęta wydrukowały i rozrzucały na ulicach miast ulotki, rozklejały plakaty, których treść wyrażała protest przeciwko zmianie nazwy Katowic i zniewoleniu Polski przez ZSRR. Za ten czyn zapłaciła wysoką cenę, przechodząc przez koszmar więzień, przesłuchań, tortur, poniżania i ciągłego strachu przed ponownym aresztowaniem.
(acz)