Mieszkańcy osiedla dokonali wyboru
Wniosek o odwołanie przewodniczącej złożyła grupa radnych, uzasadniając go tym, że jej działania są niezgodne ze statutem. – Chodzi m.in. o brak konsultacji z mieszkańcami. Powoduje to często, że debatujemy niepotrzebnie – mówił podczas zebrania radny Piotr Andrzej Klichta, jeden z wnioskodawców odwołania przewodniczącej. Radni zarzucali Krystynie Borutko, że nie organizuje spotkań z mieszkańcami, które powinny się odbywać 1-2 razy do roku, nie uczestniczy w naradach, a większość prac, które były wykonywane na osiedlu, dotyczyła ul. Bema, przy której mieszka przewodnicząca. – A przecież osiedle nie zaczyna i kończy się na samej tylko ul. Bema – ciągnął Klichta.
Przewodnicząca odpierała wszystkie te zarzuty. – Zebrania są organizowane, w ubiegłym roku było ich 7. Informacje o nich wieszane są w gablotach, nawet na sklepie. Są też protokoły z nich do wglądu, więc nie wiem, o co te pretensje – mówi Krystyna Borutko. Nie zgadza się też, że wszystkie inwestycje na osiedlu dotyczą ul. Bema. – Tam przez 30 lat nic nie było robione. Już w zeszłym roku proponowałam, żeby zrobić ten chodnik, to była konieczna inwestycja, a od czegoś trzeba zacząć – dodaje przewodnicząca.
Mieszkańcy mieli różne zdania na ten temat. Jedni przyznawali, że brakuje konsultacji społecznych, proponowali, żeby rozwiązać jednostkę, jaką jest zarząd osiedla, inni apelowali do „skłóconych radnych, aby się pojednali i skończyli z zawiścią”. Były też stanowcze głosy w obronie przewodniczącej. Dyskusję zakończyło tajne głosowanie, w którym 27 mieszkańców opowiedziało się za odwołaniem przewodniczącej, a 44 przeciw. – Jestem zadowolona, nie zrobiłam nic złego. Jestem z mieszkańcami i dla mieszkańców, a nie dla radnych i rady – podsumowuje Borutko. Wynikiem głosowania zdegustowany czuje się radny Janusz Brzeźniak. – Na zebraniu pojawił się cały elektorat pani Borutko – ul. Bema, sąsiad sąsiada brał pod rękę i ciągnął, i to wpłyneło na wynik głosowania – uważa radny.
(e.Ż)