Fałszywki wysokiej jakości
Radni powiatowej komisji rolnictwa zorganizowali wyjazdowe posiedzenie w Instytucie Ochrony Roślin. Do Sośnicowic wzięli ze sobą młodych rolników.
– Wiadomo, że rolnik sięga po fałszywki, bo są znacznie tańsze. Podjeżdża nocą podejrzany handlowiec i proponuje mu towar za parę tysięcy złotych, a w sklepie musi zapłacić zań kilkanaście – objaśnił raciborzanom przyczyny rozwoju rynku podróbek Stanisław Stobiecki. Był przewodnikiem grupy radnych, urzędników i rolników, którzy 17 czerwca pojechali do Sośnicowic.
Z fałszerstwem preparatów do ochrony roślin walczy CBŚ. Na polski rynek trafiają m.in. podróbki z Chin, gdzie jest 15 tys. ich wytwórni (w Polsce działa 5 legalnych fabryk). – Wszystko zależy od końcowego użytkownika, póki rolnik będzie je kupował, póty proceder będzie kwitł – uważa Stobiecki. Cieszy go, że sprawą zajęły się na poważnie organy ścigania, bo parę lat temu było z tym gorzej.
Rolnicy mają obowiązek stosować odpowiednie środki, w 2014 roku będą poddawani obowiązkowej kontroli, a obecnie służby sprawdzają ich wyrywkowo. Farmerzy robią to na własny koszt, płacąc 500–600 zł w sośnicowickim instytucie. Dzięki dotacjom Unii Europejskiej dysponuje on nowoczesnym sprzętem, tym samym co placówki choćby we Francji czy Niemczech.
Raciborzanie nie tylko słuchali, ale i pytali swego przewodnika. Stanisław Ostrowicz zwrócił uwagę na problem wycofywania starszych środków wskutek przepisów unijnych i niezastępowanie ich innymi produktami. – Rolnicy błądzą i eksperymentują, nie zawsze udanie – mówił były szef Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Jego też interesowało przedłużanie daty ważności środków przeterminowanych. – Wykonujemy taką usługę, kosztuje od 800 do 1000 zł. Atesty w 90% są wydłużane o rok – tłumaczył Stobiecki. Goście z Raciborza mówili też o braku unifikacji środków sprzedawanych w różnych krajach. – W Czechach są one tańsze, ale nie są dopuszczone do stosowania na polskim rynku – stwierdził radny Henryk Panek.
Spytaliśmy rolników, co sądzą o wizycie w instytucie. – Nie wiedzieliśmy, że taka placówka znajduje się tak blisko Raciborza, sądzimy, że niewielu o tym wie. Zaimponował nam nowoczesny sprzęt. Jak każdy wyjazd i ten coś wniósł w temacie wiedzy rolniczej – mówili Roman Herber i Mirosław Jambor z Bieńkowic. Pracownice raciborskiego oddziału Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa Iwona Cygan i Teresa Przybyła przywiozły do Sośnicowic kapustę wziętą do kontroli z pola w naszym powiecie. Wyniki poznają w tym tygodniu.
(ma.w)