Jubilat w sutannie
Wierni z radością świętowali 50-lecie kapłaństwa byłego proboszcza.
27 czerwca w kościele pod wezwaniem Chrystusa Króla w Bojanowie odbyła się uroczysta msza z okazji jubileuszu 50-lecia kapłaństwa księdza Ernesta Matyji, który przez 12 lat był proboszczem w bojanowskiej parafii.
Podczas nabożeństwa w imieniu tłumnie zgromadzonych w świątyni parafin przemawiał Henryk Tumulka, sołtys wsi, któremu towarzyszyli przedstawiciele Rady Parafialnej. Oprócz złożenia życzeń, dziękowali oni byłemu proboszczowi za przywrócenie świątyni blasku, tak, że stała się dla mieszkańców perełką architektury. Później ksiądz Ernest Matyja, który koncelebrował mszę, wygłosił okolicznościowe kazanie. Opowiedział w nim wiernym o swoim powołaniu. – Już w wieku 14 lat wiedziałem, że zostanę księdzem. Święcenia otrzymałem 21 czerwca 1959 od biskupa Franciszka Jopa. Na obrazku prymicyjnym napisałem prosto „Oto idę Panie, by pełnić wolę Twoją” – wspominał duchowny.
Z tym przesłaniem został skierowany najpierw na 3 lata do Gliwic, później do Strzelec Opolskich, gdzie służył przez 5 lat. – Po 8 latach bycia wikarym przyszedł czas na objęcie własnej parafii. Trafiłem na Dziki Zachód, jak mówiło się o okolicach Nysy i Paczkowa, do Chróściny Nyskiej. Byłem tam przez 11 lat – opowiadał ksiądz. – Tam też zapomniałem podczas pierwszych świąt wielkanocnych ogłosić, że w sobotę świeci się jajka – wspominał ze śmiechem.
Kolejną parafią jubilata były Siołkowice, gdzie pod opieką miał ponad 3 tysiące wiernych. Po trzech latach pracy w tak dużej parafii ksiądz poprosił o urlop zdrowotny. Ostatnim przystankiem w pracy duchownego był Bojanów. – Opatrznościowo otworzyły się przede mną drzwi tej parafii – stwierdził na zakończenie kazania.
Od dwóch lat ksiądz Ernest Matyja odpoczywa na zasłużonej emeryturze. Wolne chwile poświęca na czytanie książek, zwłaszcza historycznych.
(El)