Kapitan schodzi ostatni. Nie tym razem
Pobyt w każdym klubie mi coś dał, ale najwspanialsze przeżyłam w raciborskiej Unii – mówi Iza Cichecka, wieloletnia kapitan drużyny.
Grała w kadrze młodzieżowej, wprowadzała RTP Unię do Ekstraligi. Trudno było sobie wyobrazić środek pomocy bez tej piłkarki. Gdyby nie kontuzja, Cichecka byłaby podporą zespołu po dziś dzień. Tymczasem musiała zakończyć karierę sportową.
Przygoda z piłką Izy Cicheckiej rozpoczęła się 16 lat temu w drużynie Polonii Niewiadom, gdzie grała do 1997 r. Później drużynę przeniesiono do Rydułtów. Grając w Naprzodzie 23 Rydułtowy odniosła pierwszy znaczący sukces, wraz z drużyną awansowała do najwyższego szczebla rozgrywek – 1 ligi. Z powodów finansowych klub nie był w stanie utrzymać drużyny kobiecej i postanowiono przekazać ją do Rybnika. Od roku 2000 Cichecka pod patronatem Miejskiego Towarzystwa Piłki Nożnej Rybnik występowała w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po dwóch udanych sezonach drużyna spadła do niższej klasy rozgrywkowej. Klub rozwiązano a większość dziewczyn przeszła do raciborskiej Unii, gdzie rodziła się nowa drużyna.
– Każdy klub wniósł w moją grę coś nowego, dał możliwości dalszego rozwoju, ale w Raciborzu przeżyłam najlepsze lata kariery piłkarskiej, odniosłam największe sukcesy, tu spełniły się moje marzenia – mówi Iza Cichecka i wymienia: III miejsce w HMP, udział w finale PP, III miejsce w krajowych rozgrywkach na otwartych boiskach i obecnie zdobycie mistrzostwa kraju. Piłkarka miała również zaszczyt nosić orzełka na piersiach, grając w reprezentacji Polski U-19.
– Od 2000 roku jestem szczęśliwą żoną, mam wspaniałego męża Łukasza. Mieszkamy w Jejkowicach koło Rybnika – opowiada zawodniczka. Najgorszym dniem w karierze piłkarskiej był 19 kwietnia 2008. Podczas meczu mistrzowskiego z Czarnymi Sosnowiec doznała poważnej kontuzji kolana. Diagnoza wypowiedziana z ust lekarza brzmiała: „zerwanie więzadeł krzyżowych przednich”. Tego dnia jej sportowy świat runął. Ponieważ nie było jej stać na wykonanie operacji w prywatnej klinice sportowej, znalazła się pod opieką zwykłego lekarza. Została operowana 1 lipca 2008 w Bielsku-Białej.
– Lekarz, który mnie operował stosował przestarzałe metody leczenia. Unieruchomił nogę na 6 tygodni, co później okazało się błędem – wspomina Cichecka. Zdaniem jej rehabilitantów, wcześniejsze ich działania przywróciłyby sprawność nodze, a zbyt długi okres unieruchomienia spowodował przykurczenie więzadła. Noga do dnia dzisiejszego nie jest w pełni sprawna.
Ta kontuzja to główny czynnik, który zadecydował o zakończeniu jej kariery piłkarskiej, ale jeśli coś się kończy, to jest to początek czegoś nowego.
(Waldek)