List do redakcji
Polityczne ratowanie komendy
W ostatnim wydaniu „Nowin Raciborskich” (nr 31, 2009) przeczytałem krótki artykuł na str. 4 „Baszta zjednoczyła 4 tysiące ludzi” i trochę osłupiałem. Ryszard Frączek prowadzi pod kościołami zbiórkę podpisów pod protestem w sprawie likwidacji komendy pograniczników w Raciborzu, prezydent Lenk, nieco oburzony, wspomniane działania postrzega jako polityczne, a Ryszard Frączek twierdzi zaś, że są one niepolityczne.
Słowa Ryszarda Frączka o niepolityczności akcji budzą we mnie zdziwienie i lekkie zaniepokojenie. Akcja Ryszarda Frączka jest i ma prawo być polityczna. Bo obywatele w Polsce są politycznym suwerenem, mają niezbywalne prawo, nawet obowiązek, udzielać się politycznie, tylko wtedy demokracja będzie funkcjonować poprawnie. Raciborzanie mają prawo walczyć o swe istotne sprawy i o swoją przyszłość, w taki lub inny sposób, zgodnie z prawem.
Natomiast słowa prezydenta, które mają charakter pejoratywny, o uprawianiu przez stowarzyszenie Frączka polityki, są zatrważające, niezrozumiałe. Czy prezydent Lenk nie zna podstawowych zasad funkcjonowania demokracji (a może nie chce ich znać), w tym podstawowych dla jej funkcjonowania: aktywności politycznej obywateli i funkcjonowania świadomego społeczeństwa obywatelskiego? Prezydent ma prawo postrzegać działania Ryszarda Frączka jako konkurencyjne w stosunku do jego starań w sprawie komendy, ale nie ma żadnego, najmniejszego prawa dyskredytowania ich w taki lub inny sposób, chociażby nieznacznie, sugerując, że jest to mieszanie się obywateli w politykę. Bo Frączek i wszyscy inni obywatele mają pełne prawo prowadzić takie działania. Mówią o tym wyraźnie zapisy art. 1, 2, 4, 12, 57, 58, 63 i wielu innych Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku.
A może prezydent Lenk sądzi, inaczej niż treść i duch zapisów konstytucji i wielu innych aktów prawnych, że działalność polityczną mogą prowadzić tylko osoby sprawujące mandaty społeczne, a obywatele powinni przejawiać swą aktywność polityczną tylko raz na 4 lub 5 lat, uczestnicząc w wyborze swych przedstawicieli? Wtedy, panie prezydencie, demokracja nie miałaby sensu, szczególnie ta najważniejsza jej część, żywa i namacalna dla większości obywateli, demokracja na szczeblu samorządowym.
Gdyby bowiem w przeciągu dziejów ludzkości nikt z szerokich mas ludzi nie przejawiał aktywności politycznej, to Mirosław Lenk nie byłby prezydentem miasta, żylibyśmy w innym, niedemokratycznym systemie politycznym, a większość z nas byłaby chłopami pańszczyźnianymi lub kimś w tym rodzaju, bez jakichkolwiek praw. W demokracji bowiem, panie Lenk, jedyną stałą jest suwerenność narodu, nawet prawa, tym bardziej osoby sprawujące mandaty społeczne się zmieniają, a owe zmiany są warunkami koniecznymi do zachowania jej poprawnego funkcjonowania. U nas to często jeszcze przyszłość, ale powoli, powoli…
Zachodzi też pytanie, które jest w sprawie komendy podstawowe, a nie wiem, czy było one już zadane. Czy prezydent Lenk zrobił wszystko i to od początku, czyli od chwili, kiedy się dowiedział o planach przeniesienia komendy, aby temu zapobiec? To pytanie jest bowiem w tej sprawie niezmiernie ważne.
Kończąc należy stwierdzić, że reakcja prezydenta Lenka na akcję zbierania podpisów musi budzić zdziwienie, zaniepokojenie, nawet oburzenie. Zamiast potraktować ją jako ważne dopełnienie starań o utrzymanie komendy w Raciborzu, prezydent uważa ją za akt mieszania się obywateli w politykę i jak śmiem sądzić, za akcję konkurencyjną w stosunku do m.in. jego działań. Panie prezydencie, tu nie chodzi o konkurencję polityczną, bez której demokracja umiera lub jest karłowata, pana czy pańską ekipę, ale o dobro miasta i jego rozwój. Z tym ostatnim sprawa wygląda zaś bardzo źle.
Piotr Sput
Piotr Sput