Interwencja: Robotnicy zniszczyli zabytek w Markowicach
Robotnicy budujący kanalizację sanitarną w Markowicach, bez mrugnięcia okiem rozkręcili ponad sto metrów zabytkowej linii kolejki wąskotorowej. Sprawą zainteresował się wojewódzki konserwator zabytków w Katowicach, który do wyjaśnienia sprawy nakazał wstrzymać prace.
We wtorek, 18 sierpnia, około godziny 10.00 na przejeździe kolejowym w Markowicach pojawili się policjanci. Stróże prawa zainteresowali się pobliskimi pracami przy budowie kanalizacji. Policję powiadomili mieszkańcy, którzy od kilku dni obserwowali poczynania robotników, którzy demontowali zabytkowy szlak wąskotorówki. Jak się okazało, firma zajmująca się pracami nie dopełniła wszystkich formalności a tory rozkręciła bezprawnie. – Nie ma wątpliwości, że został zniszczony cenny zabytek – mówi Jarosław Łuszcz, naczelnik stacji kolejki wąskotorowej w Rudach. – Nie wiem, gdzie panowie budujący kanalizację złożyli tory, ale w Markowicach leży zaledwie część zdemontowanych torów – niepokoi się Łuszcz.
Miłośnicy wąskotorówki zawiadomili wojewódzkiego konserwatora zabytków. Gdy inżynierowie z Katowic dowiedzieli się o rozkręceniu zabytkowych torów, złapali się za głowę. – To niedopuszczalne. Natychmiast wstrzymaliśmy prace w Markowicach, bo były prowadzone bez podstawowych pozwoleń. Robotnicy bez zastanowienia rozmontowali tory, które przecież są wpisane do rejestru zabytków. Nie pozwolimy na dalsze prace, dopóki sprawy nie zostaną uregulowane – wyjaśnia Adam Szewczyk z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach.
Magistrat umywa ręce
Postanowiliśmy zapytać w raciborskim magistracie, czy urzędnicy wiedzieli, że projekt kanalizacji krzyżuje się z zabytkiem. Tatiana Olbrot-Labocha, kierownik Biura Realizacji Projektu, nie chciała komentować sprawy, odsyłając nas do wiceprezydenta Wojciecha Krzyżeka, pełnomocnika ds. realizacji projektu. –Tak naprawdę wszystko było ustalone z konserwatorem zabytków. Przekazaliśmy teren firmie i ta popełniła błąd, nie informując odpowiednich instytucji o przystąpieniu do demontażu – wyjaśnia całe zamieszanie w Markowicach Krzyżek. Jak się okazuje, nad całym procesem demontażu torów powinni czuwać fachowcy. Tego rodzaju zabytki demontuje się ostrożnie, zabezpieczając i opisując wszystkie elementy a następnie układa się je na starym miejscu. Trudno uwierzyć, że tory w Markowicach wrócą w swoje dawne miejsce. – Jeśli ktoś twierdzi, że doszło do kradzieży, powinien powiadomić policję – ucina Krzyżek.
Sprawdza, czego brakuje
Kanalizację w Markowicach buduje firma Borbud z Raciborza. Jej szef Ryszard Bortel tłumaczy, że tory i tak trzeba było zdemontować, by wykonać wykopy. – Mięliśmy zamiar odtworzyć torowisko. Mam nadzieję, że uda nam się to do końca sierpnia. Ułożymy ponownie te elementy, których stan techniczny będzie na to pozwalał. Z niektórymi przegnitymi podkładami niestety nic się nie da zrobić – tłumaczy. Po reakcji urzędników z Katowic, na przejeździe kolejowym w Markowicach nie było żywej duszy. Przy niezabezpieczonych wykopach walały się podkłady i elementy zabytkowego torowiska. Jarosław Łuszcz jest pewny, że na miejscu brakuje większości torów. – Prawda wyjdzie na jaw po odtworzeniu torowiska. Miejmy nadzieję, że nie trafiły one na złom. Jeśli tak, to firma będzie musiała zamówić nowe tory. Wspólnie z władzami Rybnika staramy się o poważne środki z Unii Europejskiej na ratowanie wąskotorówki w regionie. Przez takie bezmyślne działania niedługo nie będzie co ratować – nie owija w bawełnę naczelnik z Rud. – Jeśli okaże się, że tory nie zostały przywrócone do poprzedniego stanu, wyciągniemy konsekwencje. Za niszczenie zabytków prawo przewiduje kary – kwituje Szewczyk.
Do sprawy wrócimy już wkrótce na łamach Nowin Raciborskich
Adrian Czarnota