Rekord w Sudole!
Tego nikt się nie spodziewał. Po latach słabych brań rybom wreszcie dopisał apetyt. Wędkarze biorący udział w IX Międzynarodowych Mistrzostwach Raciborza Drużyn Karpiowych złowili 833 kilogramy ryb. – To prawdziwy rekord – mówią zgodnie karpiarze.
Przez cały tydzień znad wody w Sudole nie znikały namioty oraz wozy z pontonami na dachu. Na zawody, które rozpoczęły się 13 sierpnia, zjechało kilkudziesięciu wędkarzy. Wielu z nich specjalizuje się w łowieniu tylko karpi i to tych największych. Jedną z nagród był puchar posła Tadeusza Motowidły.
– Mimo iż początkowo pogoda nie dopisywała, zawody należy uznać za bardzo udane. Intensywny deszcz utrudniał dojazd do stanowisk. W błocie grzęzły nawet terenowe auta. Na szczęście na miejscu był „dyżurny” traktor, który pomagał wydostawać się z największych rozlewisk – mówi Dariusz Gacek, prezes koła Racibórz-Miasto, które było gospodarzem imprezy.
Przygotowania do zawodów trwały blisko tydzień. W tym czasie zbiornik był wyłączony z wędkowania. Pierwszego dnia wędkarze postawili na nęcenie i rozpoznawanie łowiska. W ruch poszły nowoczesne echosondy, które potrafią rozpoznać rodzaj dna a nawet zlokalizować ryby w łowisku. W niedzielę o godzinie 10.00 rano już było wiadomo, kto jest zwycięzcą. Najlepszą drużyną okazał się duet Marek Hildebrand i Krzysztof Krzykała, którzy złowili ponad sto kilogramów ryb.
Przez cztery dni zawodów na brzeg udało się wyciągnąć 99 ryb, w tym jednego amura o wadze 9 kg. Największy karp zawodów miał 13,2 kg. Olbrzyma wyholował Kazimierz Szczeponek, na co dzień wędkarz koła nr 109 w Krzyżanowicach. – Około godziny 4.00 zawył elektroniczny sygnalizator brań. Akurat nie spałem, więc poderwałem się i zaciąłem. Po chwili poczułem spory opór na żyłce. Hol ryby trwał przeszło dziesięć minut. Starałem się ją zmęczyć przed wyciągnięciem na brzeg – wspomina łowca największego okazu. Mimo iż wędkarze wokół prześcigali się w najrozmaitszych przynętach, a do wody lądowały kilogramy specjalistycznych kulek proteinowych i peletu, wędkarz z Tworkowa postawił na najprostsze rozwiązanie. – Bezpośrdnio na haczyk, bez „włosa”, założyłem cztery ziarna kukurydzy, takiej zwykłej, z Kauflandu. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Większość wędkarzy, która tu łowi, stosuje właśnie kukurydzę. Ryba jest do tego przyzwyczajona – mówi szczęśliwy wędkarz.
Zawody odbywały się na tzw. „żywej rybie”. Gdy któremuś z łowiących udało się wyciągnąć rybę na brzeg, natychmiast powiadamiał sędziego, który od razu przystępował do ważenia. Ryby w znakomitej kondycji wracały do wody, również z tego względu, że wielu z wędkarzy stosowało miękkie i wilgotne maty do odhaczania karpi. – Wszystkie ryby wróciły do wody. Przez kolejne tygodnie pewnie będzie tu oblężenie miejscowych wędkarzy. Trochę to smutne, że większość tych pięknych i walecznych ryb skończy na patelni – nie owija w bawełnę Dariusz Gacek, prezes koła Racibórz-Miasto.
W tym roku w zawodach wzięło udział 27 załóg, z czego 20 udało się podczas zawodów złowić rybę. Nad wodą roiło się od najrozmaitszych rejestracji. Dominik Skoczylas pokonał aż 450 kilometrów, by zmierzyć się ze śląskimi karpiami. Nie zabrakło również drużyn rodzinnych. Józef Teduła startował z 20-letnią córką Stefanią. Organizatorzy musieli ograniczyć ilość chętnych ze względu na ilość stanowisk nad wodą. Każdy z wędkarzy musiał mieć pole do manewru, a zarzucane do wody zestawy nie mogły się plątać. – W przyszłym roku czekają nas X, jubileuszowe zawody. Bardzo prawdopodobne, że zostaną rozegrane na dwóch wodach – Sudół i Studzienna. Wówczas można zaprosić do rywalizacji aż 40 drużyn – mówi Krzysztof Lamla ze sztabu tegorocznych organizatorów. Patronat nad imprezą objął poseł Tadeusz Motowidło. W imieniu posła nagrody wręczył jego asystent Janusz Gałązka.
Adrian Czarnota