Spartańskie treningi w Kuźni Raciborskiej
NR: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z brazylijskim jiu-jitsu i jak doszło do tego, że udało się stworzyć klub o tej specjalizacji w Kuźni Raciborskiej?
MK: Moja przygoda z brazylijskim jiu-jitsu zaczęła się od Tomasza Jabłonki, raciborskiego trenera tej sztuki walki. Można powiedzieć, że to właśnie Tomek zaraził mnie tym sportem, biorąc mnie parę lat temu na pierwszy trening. Spodobało mi się to i okazało się, że sprawdzam się w tej dyscyplinie. Pierwsze trzy lata spędziłem na trenowaniu w Raciborzu i postanowiłem, że świetnym rozwiązaniem byłoby stworzenie podobnego klubu w Kuźni Raciborskiej, tym bardziej, że w tej miejscowości nigdy nie było sekcji, w której odbywały się zajęcia jakiejkolwiek sztuki walki.
NR: A co ze środkami finansowymi pozwalającymi na otworzenie sekcji? Udało się uzyskać od przychylnych osób jakąś pomoc?
MK: Tak. Wspólnie ze znajomymi postanowiliśmy się zwrócić do władz miasta, które często wspierają takie inicjatywy. Był to strzał w dziesiątkę, ponieważ nasz pomysł potraktowano bardzo poważnie i otrzymaliśmy niezbędną pomoc. Przy okazji chciałbym serdecznie podziękować burmistrzowi Kuźni Raciborskiej. Urząd nas bardzo wspomógł i dostaliśmy duże dofinansowanie, dzięki któremu starczyło nam na zakup sprzętu sportowego oraz na wyjazdy na zawody.
NR: Jak wygląda frekwencja na treningach? Czy brazylijskie jiu-jitsu cieszy się dużą popularnością wśród młodych mieszkańców Kuźni?
MK: Wszystko idzie w dobrym kierunku, a na treningach nigdy nie brakuje osób. Ze względu na wakacyjne wyjazdy itp. jest trochę mniej zawodników, jednak w roku szkolnym naprawdę nie brakuje młodzieży i cieszę się, że mogłem zapoczątkować taką dyscyplinę sportową w Kuźni Raciborskiej. Jak sam zauważyłem, w przeszłości wielu młodych ludzi w naszej miejscowości nie interesowało się sportem, nie miało żadnej pasji i przesiadywało na ławkach itp. Mam nadzieję, że dzięki założeniu klubu brazylijskiego jiu-jitsu zmieniło się to w jakimś stopniu na lepsze. Staram się także na treningi przywozić jak najczęściej moich podopiecznych z Młodzieżowego Ośrodka z Rud, których udało mi się zarazić tym ciekawym sportem. Mogą swoje złe emocje czy ich nadmiar zostawić razem z potem na macie, ponieważ jest to kondycyjnie i siłowo wymagająca dyscyplina. Wciąż zapraszamy chętne do przyjścia do nas osoby. Można rozpocząć treningi od zera i dość szybko pojąć podstawy tego sportu, a jeśli danej osobie spodoba się ta dyscyplina, utrzyma regularność i będzie ciężko pracować, może osiągnąć w tej dziedzinie wiele. Staramy się wyjeżdżać na różnego rodzaju zawody i już teraz moi zawodnicy mogą pochwalić się wieloma medalami.
NR: Czy mógłbyś powiedzieć parę zdań o warunkach,
w jakich trenujecie?
MK: Jesteśmy bardzo zadowoleni z obecnego miejsca do treningów w budynku przy ul. Jagodowej. Mamy tutaj świetne zaplecze, są prysznice oraz szatnia. Dysponujemy także małą siłownią, a co najważniejsze możemy przeprowadzać treningi na niemalże 100 m kw. maty, która jest na miejscu i nie trzeba jej przenosić, co byłoby bardzo uciążliwe.
NR: A co z przyszłością klubu?
MK: Niestety „obiła” mi się o uszy informacja, że pewna instytucja wykupiła miejsce, w którym obecnie trenujemy. Mam nadzieję, że jeśli je to prawda, to władze miasta pomogą nam zapewnić ewentualnie nowe lokum do dalszych treningów. Jak wspomniałem, pozytywów wynikających z działalności klubu jest naprawdę dużo i straszną rzeczą byłoby pozbawić wielu młodych ludzi tej sportowej pasji. Wielu nie jest w stanie dojeżdżać do raciborskiego klubu Łamator, przy ul. Klasztornej. Miejmy więc nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
(asr)