Kontrola na boisku od pierwszych minut
Na boisku LKS Owsiszcze miejscowy klub zmierzył się z ekipą Zgoda Zawada Książęca.
Ekipa gospodarzy w sobotnim spotkaniu (29 sierpnia) nie okazała litości drużynie z Zawady Książęcej. Po pierwszym gwizdku sędziego w zasadzie każda wyprowadzona akcja graczy w żółtych koszulkach kończyła się golem. Po rozpoczęciu meczu piłkarze z Owsiszcz wymienili kilka podań, po których piłkę otrzymał Piotr Złoty. Grający w polu prezes klubu popisał się pięknym strzałem z dystansu i dał swojej ekipie bardzo szybkie prowadzenie. Zaskoczeni goście nie potrafili powstrzymać w swoich szeregach chaosu, a trudną sytuację ekipy z Zawady Książęcej kilka minut później wykorzystał Dawid Cisz, który silnym strzałem z linii pola karnego zdobył drugą bramkę. Trzecia bramka padła w 8 min. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła atakującego drużyny LKS Owsiszcze jeden z zawodników Zawady Książęcej niefortunnie umieścił piłkę w siatce swojej bramki. Wciąż zaskoczonym gościom ciężko było do końca pierwszej połowy poukładać grę, a gospodarze w tej części zdobyli aż 6 goli.
Narada w szatni i uspokojenie w szeregach Zgody Zawada Książęca pomogły i od drugiego gwizdka sędziego goście grali już lepiej później zdobywając honorowe dwie bramki. Piłkarze z Owsiszcz jednak nie zaprzestali groźnych ataków i końcowy wynik spotkania brzmiał 10:2. – Rozgrywaliśmy spotkanie bez naszego podstawowego bramkarza oraz kluczowego napastnika. Między słupkami za Roberta Sowę musiał stanąć 17-letni bramkarz, który na co dzień gra w juniorach młodszych. Jest to dobry zawodnik, jednak ciężko tak młodej osobie od razu wyśmienicie zagrać w rywalizacji seniorów – przyznaje Ireneusz Białek, trener Zgody Zawada Książęca, który dodał, że atutem gości w sobotnim spotkaniu było doświadczenie. – Nasi rywale zaskoczyli nas szybkimi bramkami na początku meczu. Taka szybka utrata goli spowodowała w naszym zespole ogromne zamieszanie. Jesteśmy po pierwszej kolejce rozrywek. Czekamy na pełne skompletowanie składu i jestem pewien, że następne ligowe mecze będą w naszym wykonaniu o wiele lepsze – kończy Ireneusz Białek.
(asr)