Wystarczy trochę drewna i kuferek z narzędziami
Dla Antoniego Czogały chcieć to móc. – Jak się chce, to wszystko prędko idzie. A jak się nie chce, to nic z tego nie wychodzi – mówi mieszkaniec Górek Śląskich.
Pewnego dnia, jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, zapragnął spróbować rzeźby. – Pracowałem wtedy w Ryfamie. W zakładzie robili też więźniowie, którzy rzeźbili coś z mydła. Pomyślałem sobie, że ja spróbuję z drewna i tak jakoś od początku mi to wychodziło – opowiada o swojej pasji pan Antoni. Jego pierwszą pracą była głowa Chrystusa z koroną cierniową. – Jak jedno się zrobiło, to przyszedł czas na następne – dodaje artysta. I tak powstała m.in. szopka do kościoła, pielgrzym, indianin, pustelnik. Najbardziej zadowolony rzeźbiarz jest z figurki Chrystusa Frasobliwego. – Dałem ją potem pewnemu lekarzowi z Radomia, który zbierał takie rzeczy – mówi. Bo figurki nie są na sprzedaż. Zdobią dom i ogród pana Antoniego albo są po prostu rozdawane znajomym. Sporo trafiło za granicę. Najnowsze dzieło to, jak mówi twórca, sięgorz, czyli śląski drwal.
Wyrzeźbienie jednej figurki zajmuje panu Antoniemu kilka dni. – Rzeźbię jak mam natchnienie. Niekiedy mi się nie chce, a wtedy nic z tego nie wychodzi. Jak się chce, to to prędko idzie – przyznaje szczerze. Najlepiej rzeźbi się z drewna lipowego, trudniej z brzozy i dębu. Czasem zdarza się, że figurki pękają. Pana Antoniego nikt nie uczył rzeźbić, nikt mu też nie pomaga. – Sam się nauczyłem. Lubię to robić. Jedni mają gołębie, a ja mam to, mniej kosztowne hobby. Trzeba tylko trochę drewna zdobyć, mam też swój kuferek z narzędziami. Cieszy mnie, kiedy widzę, że coś jest już gotowe – mówi rzeźbiarz z Górek Śląskich.
(e.Ż)