Moja praca jak służba
Przedsiębiorstwo Komunalne w Raciborzu pożegnało swego długoletniego pracownika Czesława Kądziołkę. 60-latek przeszedł na emeryturę.
To aktualnie najdłuższy stażem pracy kierowca miejskich autobusów.
– O, jedzie pan Czesio! – tak rozpoznawali go pasażerowie. Zawsze grzeczny dla nich, szanujący klienta i swoją pracę. Zaczynał od „ogórka” jelcza, ale najwięcej kilometrów przejechał ikarusem. – Z kolegą pół miliona zrobiliśmy na liczniku – wspominał podczas oficjalnego pożegnania z prezesem Krzysztofem Kowalewskim i kolegami z pracy. W prezencie dostał albumy do lektury na długie zimowe wieczory. – Tak się złożyło, że pierwszy i ostatni kurs miałem do Brzezia – uśmiechał się mieszkaniec Ocic, który do Raciborza przeprowadził się z Dolnego Śląska. Pamięta, że na początku pracował po dwie zmiany, a za łóżko służyła mu ławeczka w firmie.
– To trudny fach. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. A i przy awarii umieć sobie radzić i zrobić kurs bez sprzęgła – opowiadał. Dochował się trójki synów, ale żaden z nich nie poszedł w jego ślady. – Choć dzieciaki zabierałem często w trasę i frajdę z tego miały – śmiał się.
Jego zdaniem pasażerowie nabrali ostatnio kultury, mowią „dziękuję” i „do widzenia”, choć są i tacy co myśla, że autobus ma śmigło i powinien przelecieć nad korkiem w którym stoi. – Kiedyś było więcej nietrzeźwych. Jak górnicy wracali z kopalni, to wysiadali na Rybnickiej i do knajpy wszyscy szli, a stamtąd chcieli jechać do kolejnych lokali. Czasem na koniec kursu miałem z tyłu autobusu wystawę kufli – mówił Kądziołka.
Być może wróci do pracy „za kółkiem”, do czego zachęcają go w PK. Na razie zamierza odpocząć, przynajmniej przez zimę.
(ma.w)