Uważaj na księgową
– Bałagan i zupełny brak kontroli – takie wnioski wypływają po lekturze akt prokuratorskich, które dotyczą nieuczciwych księgowych. Niektóre szkoły dopiero po latach orientują się, że zostały oszukane. W kasie raciborskiej budowlanki brakuje już 270 tysięcy złotych, tysiące złotych wypłynęły również z raciborskiej PWSZ. W prokuraturze nie brakuje spraw dotyczących przekrętów w księgowości.
Nie 190 tysięcy, jak początkowo sądzono, a 276 tysięcy złotych mogło zniknąć z kasy raciborskiej budowlanki. To nie jedyna sprawa dotycząca przywłaszczenia pieniędzy w oświacie. Do oszustw dochodziło również w raciborskiej PWSZ.
6 listopada raciborska prokuratura oficjalnie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia przywłaszczenia 276 tysięcy złotych w raciborskiej budowlance. W okresie od 2003 roku do września 2009 roku była pracownica mogła wyprowadzić ze szkolnej kasy blisko 300 tysięcy złotych.
Wierzchołek góry
Z końcem października dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych i Rzemiosł Różnych w Raciborzu, po analizie finansów szkoły, zauważył brak 190 tysięcy złotych. Szkoła natychmiast złożyła zawiadomienie do prokuratury. Już po wstępnej ocenie materiału dowodowego śledczy zauważyli, że w kasie może brakować znacznie więcej pieniędzy, niż początkowo przypuszczano.
Na dzień dzisiejszy wiadomo, że zniknęło 276 tysięcy złotych. – To dopiero początek śledztwa. Nie wykluczamy, że kwota ta może się jeszcze powiększyć – zaznacza Danuta Kozakiewicz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Raciborzu.
Prokuratorzy zabezpieczyli dokumentację do analizy. Materiałów jest bardzo dużo. – Musimy przeanalizować wszystkie przelewy, które dokonywane były w ciągu ostatnich sześciu lat. Chcemy również pozyskać protokoły z przeprowadzanych w szkole audytów. To potężna kwota. Chcemy wyjaśnić dlaczego przez sześć lat nikt nie zauważył jej braku – mówi szefowa raciborskich prokuratorów.
Pieniądze od studentów
To nie jedyna sprawa tego typu, którą w ostatnim czasie zajmowali się śledczy. Na ich biurkach piętrzą się akta dotyczące nieuczciwych księgowych. Z dokumentów wypływa jeden wniosek. Księgowe są często pozostawiane same sobie. Brakuje procedur, które pozwalałyby na sprawowanie kontroli nad osobami zajmującymi się finansami firm. Braki w kasie wychodzą najczęściej przy okazji nieobecności w pracy związanej z chorobą księgowej.
Budowlanka nie jest jedyną szkołą, którą w ostatnim czasie zajmowali się śledczy. 52-letnia Elżbieta F. wyprowadziła z kasy Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu tysiące złotych. Kobieta oskarżana była przez prokuratorów dwukrotnie. Władze uczelni początkowo zgłosiły brak 344 złotych. Dopiero po roku okazało się, że straty są o wiele większe. – Elżbieta F. od marca 2007 do lipca 2008, pracując na stanowisku samodzielnego referenta, usuwała dowody wpłat, przywłaszczając sobie pieniądze. Kwota była niewielka, wiec podejrzana jeszcze przed zakończeniem naszego postępowania naprawiła szkodę. Dobrowolnie poddała się karze prosząc o możliwość odpracowania społecznie zasadzonej grzywny – relacjonuje prokurator. Bałagan w dokumentacji był na tyle duży, że dopiero w 2009 roku okazało się, że straty dokonane przez nieuczciwą księgową są o wiele większe. Rektor złożył kolejne doniesienie w prokuraturze tym razem dotyczące kilkunastu kilku tysięcy złotych. Elżbieta F. nie gardziła żadna kwota. Przywłaszczała sobie wpłaty od studentów w przedziale od pięciu do trzystu złotych. Nie sprawie nie byłoby nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że drugie doniesienie rektora dotyczyło okresu od 2002 do 2006 roku. Dopiero w 2009 roku władze szkoły doszukały się prawdziwych strat.
Związki liczą straty
Również po latach wyszła na jaw działalność 63-letniej Anny W., która przez lata prowadziła finanse Związku Zawodowego Pracowników Carbon Polska. W ubiegłym roku do raciborskiej prokuratury wpłynęło doniesienie dotyczące start w okresie od 2003 do 2007 roku. Nieuczciwa księgowa przywłaszczyła sobie blisko 100 tysięcy złotych.
– Zebranie dokumentacji po latach graniczy z cudem. Tak było również w tym przypadku. Nasze postępowanie trwało aż do 2009 roku, bo związki zawodowe wzięły się za kontrolę i co chwilę dosyłały nam kolejne zawiadomienia o stratach. Podobnie jak w innych sprawach musieliśmy powołać biegłego, który musiał na nowo odtwarzać dokumentację. W papierach panował wyjątkowy bałagan. Prokuratura po raz kolejny zrobiła za kogoś porządek w dokumentacji księgowej. Niestety zapłacili za to podatnicy – mówi Danuta Kozakiewicz.
Pieniądze trudno odzyskać
Podobnych spraw w aktach prokuratorów jest sporo. Z ich analizy wypływa niestety smutny wniosek. – Księgowe pozostawiane są samym sobie, bez jakiejkolwiek kontroli. Władze szkół i firm tak naprawdę zupełnie nie orientują się w szczegółach finansów swoich placówek. Dopiero prokuratorzy i biegli zwracają im uwagę na rzeczywiste straty, do których doszło z winy nieuczciwych księgowych. Czasem warto wydać mniejszą kwotę na kontrolę niż później starać się odzyskać kilkaset tysięcy złotych. Księgowe bardzo często zabierają swoją pracę i dokumenty do domu. Przeszukanie mieszkań nic nie daje. Dokumenty fizycznie znikają – mówi prokurator.
Adrian Czarnota