Gorzka pigułka w zapomnianej dzielnicy
– Choćbym miał się kłaść pod drzwiami, to nie ustąpię w sprawie budowy chodnika przy Kwiatowej – Mirosław Lenk zapowiedział mieszkańcom Miedoni.
Nie ma chodników, drogi się rozsypują, brakuje placu zabaw, nie mówiąc o boisku. – Autobusy tu jeżdżą coraz rzadziej – narzekali mieszkańcy kolejnej dzielnicy, którą odwiedził prezydent Raciborza Mirosław Lenk.
Do Diecezjalnego Domu Formacyjnego (znanego w okolicy z prowadzonych tam nauk przedmałżeńskich) przyszło ponad 70 osób i była to najwyższa z dotychczasowych frekwencji na spotkaniach z prezydentem. – Pół godziny wcześniej odprawiłem mszę, z której wszyscy udali się do salki, gdzie gościł prezydent. Namawiałem mieszkańców, by zabierali głos, bo inaczej zmian nie będzie. Przeżyłem tu już cztery kadencje władz – powiedział ksiądz Hubert Czernia.
Zaczęło się spokojnie, prezydent przedstawił 22 punkty inwestycji, jakie zrealizował przez trzy lata, wymieniając m.in. remont RCK, remonty dróg i budowę ścieżek rowerowych, rozbudowę oczyszczalni oraz żłobka. Gdy mówił, co samorząd zrobił dla Miedoni, wskazał remont ulicy Wybrzeżnej. – Jak to? Tam jest tragedia jak była! Ulica się rozsypuje, jest pełna uskoków. Woda po deszczu zalewa mi dom z drogi – oburzył się jej mieszkaniec Piotr Ziółkowski. Prezydent przepraszał, tłumacząc, że informację o remoncie ulicy zapisali mu w prezentacji urzędnicy. W ślad za mieszkańcem Wybrzeżnej zaczęli odzywać się inni uczestnicy. – Po Warzywnej nie ma jak chodzić, chyba że w gumowcach – ubolewała Irena Grim. – Na Bocznej same dziury, jest gorzej niż przed ułożeniem kanalizacji – dodała Maria Gawlik.
Jerzy Jurecki spytał, jak ma mieszkać przy ulicy Kwiatowej, którą nie da się przejść, bo nie ma chodnika. – A jak ktoś wpadnie do rowu, bo będzie uciekał przed nadjeżdżającym samochodem, to bez drabiny z niego nie wyjdzie – powiedział. Zgłaszał problem gdzie się dało, ale na pisma nie dostał odpowiedzi, a zapowiadani inspektorzy nie przyjechali. – Nie jestem zarządcą tej drogi. Podlega Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad – wyjaśniał prezydent. – To gdzie my mieszkamy? A gdzie płacimy podatki? Do miasta przecież. Stamtąd przyjeżdża tylko straż wlepiać mandaty. Czuję się, jakbym mieszkał w zapomnianej dzielnicy – stwierdził i mało co nie dostał oklasków. Mieszkający przy Kwiatowej Marek Gdesz dodał, że choć remont Kwiatowej nazwano poprawą bezpieczeństwa na Drodze Krajowej nr 45 to myślano tylko o kierowcach a zapomniano o pieszych, jej mieszkańcach. – Chodnika nie będzie tu przez następne 30 lat – kwitowano z sali.
Prezydent Mirosław Lenk zapowiedział, że 16 listopada jedzie na rozmowy do Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Będziemy rozmawiać m.in. o Kwiatowej. Chcieliśmy wcześniej wyłożyć pieniądze na chodnik, ale zarządca nie zgodził się na naszą ofertę. Ponowimy ją. Choćbym miał się kłaść pod drzwiami, to nie ustąpię – podsumował na koniec Lenk.
(ma.w)