Krzyż był cięższy niż zwykle
Konny Mikołaszek w Krzanowicach.
28 koni uczestniczyło w procecji konnej spod kościoła św. Wacława do kościółka zwanego w okolicy po morawsku Mikołaszkiem. Koniorze przybyli z terenu gminy oraz Sudołu i Bieńkowic.
Starsi mieszkańcy Krzanowic pamiętają, jak procesja odbywała się o godz. 6.00 rano. Od 20 lat 6 grudnia wyrusza ona spod kościoła, ale o godz. 10.00. Tegoroczna miała wyjątkową porę – bo wypadła w niedzielę i przejazd przez miasto odbył się tuż przed południem. – To inicjatywa Ernesta Jureczki, którą kontynuuje po ojcu córka Beata. To ona „werbuje” okolicznych koniorzy – mówi proboszcz Wilhelm Schiwon. Pani Beata była obecna wśród jeźdźców, ale konia nie dosiadła. – Zastępują mnie dziewczyny. Sama rodzina, chrześnice – uśmiechała się. Na czele procesji z krzyżem jechała Dominika Pelka. – Jest cięższy niż zwykle, bo już nie drewniany – stwierdziła.
Wedle wiedzy proboszcza procecja zrodziła się jako błaganie rolników podczas pomoru bydła. Charakterystyczne jest w niej trzykrotne okrążenie kościoła zwanego Mikołaszkiem (kościół św. Mikołaja przy wjedździe do miasteczka), któremu przed laty towarzyszyły religijne pieśni morawskie, a obecnie prośba „Święty Mikołaju patronie nasz, módl się za nami”. Obok konnych procesji wielkanocnych kultywowanych w kilku miejscowościach naszego powiatu, przejazd w Krzanowicach jest jedynym organizowanym 6 grudnia.
(ma.w)