Zatruło nas MZB
Przez dwa lata rodzina Jankowskich prosiła w Miejskim Zarządzie Budynków o naprawę wadliwego pieca w kuchni. Przestali w piątek, gdy cała siódemka, w tym dwoje niemowląt podtruła się tlenkiem węgla. Na zdjęciu Krystyna Jankowska, babcia poszkodowanych dzieci.
Jedenastoletni Wiesiek niewiele pamięta z tego popołudnia. – Po szkole babcia napaliła w piecu, bo było zimno. Jak się zrobiło ciepło, to źle się poczuliśmy. Gdy w pokoju zaczął zbierać się dym, próbowaliśmy gasić ogień w piecu. Potem mi i siostrze zrobiło się niedobrze. Pamiętam jeszcze, że przyjechała karetka – wspomina chłopiec.
Dziecko z astmą
Dramat Jankowskich rozegrał się w piątek, 18 grudnia. Za oknem trzaskał mróz, więc pani Krystyna postanowiła napalić w kuchni. – Była może godzina 14.00. Na początku normalnie się paliło, ale potem poczułam dziwny zapach. Chwilę później wszędzie było pełno dymu – wspomina kobieta. Mieszkańcy kamienicy przy ulicy Rudzkiej wezwali pogotowie. Lekarz nie miał wątpliwości – tlenek węgla. Cała rodzina z objawami zatrucia spalinami z pieca została zabrana do szpitala. Wśród poszkodowanych były miesięczne bliźniaki, dwulatek oraz dwóch dwunastolatków. Razem z dziećmi do szpitala trafiła 24-letnia matka oraz babcia dzieci – Krystyna. – Po badaniu lekarze wypuścili mnie z wnukiem do domu. Wiesiek najmniej się tego nawdychał. Reszta leży w szpitalu. Martwię się o pozostałych. Jedno z dzieci jest upośledzone, a inne ma astmę. Codziennie ich odwiedzam. Mam nadzieję, że wkrótce wrócą do domu – mówi Krystyna Jankowska.
Piec nadal truje
Z piecem w budynku socjalnym ciągle były problemy. Jankowscy dzwonili do MZB, ale urzędnicy za naprawę żądali 1400 zł. – Skąd mamy wziąć takie pieniądze? Nie chcieliśmy nowego pieca, tylko naprawy tego. Teraz mam całą rodzinę w szpitalu a z kuchenką nic nie zrobiono. Fachowiec z MZB pojawił się cztery godziny po zdarzeniu. Widać, że tam za nic mają lokatorów a liczy się tylko czynsz – denerwuje się kobieta.
Piec to nie jedyny problem Jankowskich. W mieszkaniu brakuje już taśmy klejącej do zatykania szpar w oknach. Gdy jest wichura, w mieszkaniu hula wiatr. – Wiemy, że luksusów tu nie będzie, ale chcemy mieszkać w ludzkich warunkach. Jak mam teraz ogrzać mieszkanie, żeby niemowlęta nie zmarzły? – pyta babcia dzieci.
Z kuchnią to nie do nas
W Miejskim Zarządzie Budynków w Raciborzu tłumaczą, że kuchnia to problem lokatorów. – Zgodnie z prawem o pion kuchenny powinien zadbać najemca. Wszystko zależy również od wielkości kuchni i od tego, czy piec poza przyrządzaniem potraw spełnia również funkcję grzewczą – mówi Stanisław Borówka, dyrektor MZB. – Znam sytuację państwa Jankowskich i mogę zapewnić, że dopełniliśmy wszelkich starań, aby już więcej do takiej sytuacji nie doszło. Po zdarzeniu na miejsce pojechał nasz fachowiec oraz kominiarz. Instalacja kominowa działa bez zarzutu. Należy zadać sobie pytanie dlaczego ta pani siedziała z dziećmi w tym dymie. Lokatorzy są sami sobie winni – dodaje Borówka.
Jankowscy nie wykluczają, że będą od MZB domagać się odszkodowania. – Boję się pomyśleć, gdyby to stało się nocą, gdy wszyscy spali. Podejrzewam, że wówczas zamiast karetki pod naszą kamienicę podjechałby karawan – mówi roztrzęsiona lokatorka.
Jankowscy spędzą nadchodzące święta w chłodzie. Palą w piecu kaflowym w jednym pokoju. To jednak za mało, by ogrzać przedwojenne, wysokie pomieszczenia.
Adrian Czarnota