O karpiu słów kilka czyli... lepiej zabić
W galarecie, w szarym sosie, po żydowsku lub w śmietanie. Jakby go nie przyrządzać, to jedno jest pewne – zawsze znajdzie się na wigilijnym stole. O karpiu, znów głośno, jak to przed świętami. A więc napiszmy coś...
Nawyk kupowania ryb nawet na dwa tygodnie przed Wigilią został niektórym Polakom jeszcze sprzed lat, kiedy nie było pewne, czy uda się dostać wąsatą rybę na uroczystą kolację. Teraz niemal przed każdym supermarketem w olbrzymich basenach pluskają się tony ryb, a jedynym dylematem kupujących jest to, jak przetransportować rybę do domu.
Sprawę niehumanitarnego pakowania ryb poruszali również nasi czytelnicy w telefonach do redakcji. Część z nich skarżyła się na sposób sprzedaży ryb choćby przed hipermarketem Auchan w Raciborzu. Ryby pakuje się tu w foliowe worki, w których się duszą. Jak się okazuje, najlepsze rozwiązanie to kupienie martwej ryby. Obrońcy zwierząt z Klubu Gaja prowadzą w tym roku kolejną kampanię, biorąc w obronę ryby, które przecież głosu nie mają i nie mogą się poskarżyć. – Lud lubi karpia, karp lubi lód – to hasło tegorocznej odsłony kampanii Klubu Gaja – mówi Jacek Bożek, szef Gai. – Od wielu lat staramy się wprowadzić zmiany społeczne związane z traktowaniem ryb, w okresie przedświątecznym – szczególnie karpi. W Polsce to głównie te ryby cieszą się największym zainteresowaniem konsumentów. Jednocześnie to właśnie one narażone są na największe cierpienia i okrutne, często bezmyślne traktowanie w czasie transportu i sprzedaży. Tego okrucieństwa można uniknąć, jeśli będziemy kupować karpia mrożonego – przekonuje obrońca zwierząt. Szacuje się, że Polacy zjedzą w tym roku około 20 tysięcy ton karpia. W obronie najpopularniejszej ryby stanęły również autorytety ze świata kuchni. W akcji klubu udział bierze między innymi znany kucharz Robert Makłowicz. – Z kulinarnego punktu widzenia świeżość ryby jest sprawą zasadniczą, jednak możliwie jak najkrótsza droga pomiędzy towarem a klientem nie powinna wcale oznaczać, że ryby trzymane są w wielkiej liczbie w małych zbiornikach, a potem duszone w plastikowych torbach nabywców. Współczucie dla tak traktowanych zwierząt to rzecz jedna, ale nawet z czysto egoistycznego, wyłącznie konsumenckiego punktu widzenia ryby śnięte, stłoczone niemiłosiernie, są gorszym kulinarnym materiałem – przekonuje kucharz.
(acz)