Dobry obserwator na wieży to podstawa
– Wszystko zależy od pogody – mówi Gabriel Tworuszka, specjalista od ochrony przeciwpożarowej w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie. Dlatego codziennie o 9.00 rano mierzona jest wilgotność ścioły, powietrza, ilość opadów. Na podstawie wyników określany jest stopień zagrożenia pożarowego lasu i zapada decyzja o ewentualnych dyżurach na wieżach obserwacyjnych.
Wiosna i jesień najgorsze
Paradoksalnie to nie upalne lato jest najbardziej niebezpiecznym okresem pod względem pożarów. Leśnicy znacznie bardziej obawiają się wiosny i jesieni, kiedy suche trawy stanowią największe zagrożenie. Czujność trzeba jednak zachowywać ciągle. – Jak będzie sucho, to będą pożary. Cała filozofia polega na tym, żeby szybko je wykryć i ugasić w zarodku, dlatego doświadczony obserwator na wieży to podstawa. To on, jak tylko zauważy dym, lokalizuje go i zawiadamia naszą dyspozytorkę panią Basię. Ona wzywa straż, podaje dokładną lokalizację i wyznacza drogę dojazdu do pożaru – mówi Gabriel Tworuszka.
165 schodków
Józef Mamczur już czwarty rok jest obserwatorem na wieży w Kiczowej. – Siedzę tu i obserwuję. Mam tu lornetkę i specjalny kątomierz. Kiedy widzę dym, namierzam kompasem kąt i podaję do Rud. Druga wieża, w Rudach, też mierzy, podaje się dwa kąty. Interesuje nas teren do Odry, to co na lesie się pali. Jak jest dobra pogoda, to widać Śnieżkę, ale jak zła, to i kościół w Kuźni źle widać – mówi obserwator. Jest ich dwóch na wieży w Kiczowej. Zmieniają się co tydzień. Podobnie na wieży w Rudach. – Nudno tu trochę, więc radyjka sobie słucham. Pewnie dlatego biorą tu emerytów. Najgorzej jak jest spiekota, wtedy jest tu nawet 40 stopni. Cały czas trzeba patrzeć, bo jak wyskoczy dym, to trzeba od razu dać znać, żeby jak najszybciej ugasili – tłumaczy pan Józef. Aby się dostać na swój posterunek, musi pokonać 165 schodków.
Groźne linie kolejowe
Nadleśnictwo Rudy Raciborskie ma dwie wieże obserwacyjne. W całej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych jest ich 65. Ponadto w Rybniku Gotartowicach znajdują się dwa dromadery do dyspozycji rudzkiego nadleśnictwa. Jeśli tylko w lesie zauważony zostanie dym, od razu wzywany jest samolot, który dociera w ciągu 10 minut. Zrzuca dwie tony wody, a w tym czasie na miejsce docierają straże. Największym zagrożeniem pożarowym dla lasów, oprócz podpaleń, są iskry, wydobywające się spod kół pociągów.
Zdarzają się też fałszywe alarmy. – Są domy na pograniczu lasu, przy których ktoś np. wypala trawę lub suche liście. Jeśli jest to posesja granicząca z lasem czy jako enklawa w lesie, to taki sygnał podany przez obserwatorów trzeba sprawdzić w terenie. Czasami mamy podany kąt tylko z jednej wieży, wtedy wzywa się patrol samolotowy, żeby dokładnie zlokalizować miejsce pożaru – opowiada Tworuszka. W tym roku w lesie zanotowano już 12 pożarów. W zeszłym roku było ich około 40, nie licząc innych pożarów, zagrażających lasom, takich jak palące się nieużytki rolnicze czy skarpy kolejowe, które również zostają wykryte przez obserwatorów.
Kiedy wydaje się zakaz wstępu do lasu?
Dokładne pomiary, mające określić zagrożenie pożarowe, odbywają się od 1 marca do końca października. Jest to tzw. okres akcji bezpośredniej w ochronie przeciwpożarowej lasów. W okreslonych warunkach nadleśniczy ma prawo a nawet obowiązek wydać zakaz wstępu do lasu. Dzieje się tak, kiedy przez pięć kolejnych dni wilgotność ścioły o godzinie 9.00 spada poniżej 10%. W tym sezonie najniższy poziom wilgotności wynosił 12%.
(e.Ż)