Skradziono warszawską syrenkę
Następuje prezentacja wyposażenia wykorzystywanego przez funkcjonariuszy ze straży granicznej. Kamera termowizyjna, lornetka, urządzenie do wykrywania metalu są przekazywane z rąk do rąk. Potem już tylko przymiarki umundurowania i pokaz psa wyszkolonego do wykrywania narkotyków. Tak właśnie wygląda wstęp do gry plenerowej, organizowanej przez biuro europosła Marka Migalskiego. Uczestnikami są dzieci z Raciborza, które korzystają z ochronki przy Zgromadzeniu Misyjnym Służebnic Ducha Świętego. – Pomyśleliśmy, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym, dzieci oprócz zabawy, przy każdej z baz uczą się także kilku podstawowych informacji o krajach Unii Europejskiej. Tego typu inicjatywy mogą spowodować, że przynajmniej w jednym przypadku coś się odmieni, dzieci zobaczą coś ciekawego, wiadomo że każda taka rzecz jest dla nich rozwijającą – stwierdza dyrektor biura M. Migalskiego Adam Skowron. – To już czwarta taka gra, którą organizujemy. Chcieliśmy uderzyć w kilka miejsc na Śląsku, żeby nie angażować się tylko w centrum, ale też poza aglomeracją – dodaje. Przed uczestnikami stają liczne wyzwania: strzelanie do celu, droga przez labirynt z zawiązanymi oczami, szczegółowe pytania dotyczące potraw narodowych, klubów piłkarskich, czy zwyczajów danego kraju. – Dzieci bardzo chętnie uczestniczą w czymś takim. Ja nie mam pieniędzy, to ludzie nas zapraszają. Uważam, że to jest po prostu nasze wyzwanie na dzień dzisiejszy i to wyzwanie realizujemy – wyznaje siostra Antonia. Chociaż niejeden dorosły mógłby mieć problem z udzieleniem odpowiedzi, dzieci radzą sobie świetnie. Nareszcie! Syrenka znaleziona. Po zakończonej misji agenci mogą udać się na poczęstunek, jednak wcale nie czują zmęczenia. – Poradziliśmy sobie bez problemu, panie czasem podpowiadały – komentują. – Najbardziej podobał mi się labirynt, kiedy musiałam poprowadzić koleżankę tak, żeby nie wpadła na drzewa. To taki dzień inny niż wszystkie – kończy jedna z uczestniczek.
(m.p)