Odpowiedzialny za aferę akcyzową nie pójdzie siedzieć
Sędziowie Sądu Okręgowego w Gliwicach do tej pory nie wyznaczyli terminu pierwszego posiedzenia w sprawie Jerzego C., lokalnego biznesmena z Raciborza, którego firma miała w 2008 roku oszukać blisko tysiąc osób. Były właściciel punktu prywatnego operatora pocztowego PAF, chce dobrowolnie poddać się karze.
Przypomnijmy, Jerzy C. pomiędzy kwietniem a październikiem 2008 nie przelał na konto Izby Celnej w Katowicach blisko 300 tysięcy złotych. W tym czasie obsłużył tylko z tego tytułu blisko tysiąc osób, również firmy samochodowe zajmujące się sprowadzaniem aut na masową skalę. Pobierał od nich podatek akcyzowy, jednak pieniądze nigdy nie trafiły do celników. Biznesmen tłumaczył, że pieniądze wydał na prowadzenie firmy. Po żmudnym śledztwie, 31 marca ubiegłego roku Prokuratura Rejonowa w Raciborzu przesłała do Sądu Okręgowego w Gliwicach akt oskarżenia. Proces miał się odbyć w Wydziale V Zamiejscowym w Wodzisławiu Śląskim. Do tej pory jednak nie odbyła się żadna rozprawa. – To 36 tomów akt do przeczytania – mówi sędzia Tomasz Pawlik rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach. Oprócz zarzutu przywłaszczenia Raciborzanin będzie odpowiadał również za oszustwa przy doładowaniach telefonów komórkowych. Tu na konto operatora nie trafiło około 2 tysięcy złotych. – Sprawa się przeciąga głównie z powodu tego drugiego zarzutu. W grę wchodziło zwolnienie z tajemnicy telekomunikacyjnej, brakowało również pewnych dat, które wymagały uzupełnienia. Niewykluczone, że cała sprawa skończy się na jednym posiedzeniu sądu. Oskarżony chce się dobrowolnie poddać karze w wymiarze czterech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na lat dziesięć. To wyjątkowo długi okres zawieszania, stosowany w przypadku przestępców, którzy współpracują z prokuraturą – dodaje sędzia Pawlik.
(acz)