Historia według pana Leona
Ponad 100 lat temu w Zawadzie Książęcej mieszkańcy zajmowali się chałupnictwem. Dopiero na początku XX w. mieszkańcy Zawady znaleźli pracę w raciborskim przemyśle.
Na kopalni Niewiadom pracował 31 lat. Od 1957 do 1988 r. Wcześniej przez dwa lata uczył się w szkole zawodowej w Kuźni Raciborskiej.
Po szkole jeszcze trzy lata pracował jako formiarz-odlewnik w Rafamecie. Kopalnia „Ignacy” Niewiadom jest dziś skansenem.
Leon Wolnik od urodzenia mieszka w Zawadzie Książęcej w gminie Nędza. Odkąd ma więcej czasu rozwija swoje liczne zainteresowania. Zbiera zioła, fotografuje, maluje i... pisze monografię historyczną swojej miejscowości.
– Wszystko się zaczęło w Ciechowicach. Zmarła tam pewna babcia i porządkowaliśmy jej dom. Na strychu znalazłem książkę z 1896 r. o historii raciborskiej archidiecezji, autorstwa księdza Weltzla – mówi pan Leon. W księdze dwie strony poświęcono Zawadzie Książęcej. – Z naszej miejscowości, pomimo tego, że były to tereny rolne, było sporo osób uczęszczających do płatnego gimnazjum w Rudach. Mówię o XVIII wieku. Ludzie pomimo ciężkiej pracy na polu mieli pieniądze i czas na naukę – tłumaczy. To natchnęło pana Leona do dalszych poszukiwań. – Mam słownik polsko-niemiecki z 1860 r. Są tu słowa, których już nie ma w nowszych słownikach. Wyrazy są pisane gotykiem. Dzięki niemu mogę tłumaczyć stare niemieckie księgi – wyjaśnia historyk.
Kościół i górale
Pan Leon zadziwia swoją wiedzą i pamięcią. Zna historię Raciborza i okolic. Wspomina dzieje kościoła, który spłonął w Zawadzie w 1992 r. – Był on odbudowany z belek kościoła z Ostroga. Ponumerowano belki i odwzorowano go u nas. Na Ostrogu w miejscu po kościele stoi dziś kaplica cmentarna – wspomina. W 1970 r. ekipa górali prowadziła tu remont. Pan Leon uwiecznił ich prace na fotografiach, które sam wywołał w domowej ciemni. – Nauczyłem się tego z książek – uśmiecha się mieszkaniec Zawady.
Podczas pożaru kościoła stopił się jego miedziany dzwon. – Była tak wysoka temperatura, że nawet z wozu strażackiego odchodziła farba – potwierdza pan Leon, świadek wydarzenia.
Powodzie
W latach 70 ubiegłego wieku w Zawadzie wybudowano wały przy Odrze. – Wcześniej wieś była notorycznie zalewana. Zawada leży na meandrach rzeki. W 1885 r. prostowano Odrę. Po starym korycie pozostały doliny. Postawiono studzienki, które miały odprowadzać wodę z wioski z powrotem do rzeki – opowiada pan Leon. Według zapisów ks. Weltzla rzeka wylewała w tamtych czasach nawet kilkanaście razy w roku. – Mój opa wspominał, że przez to zalewanie w Zawadzie panował głód – mówi historyk z Zawady.
Cholera i tyfus
W 1831 r. wieś nawiedziła cholera. Na chorobę zmarło kilkadziesiąt osób. – Wówczas w Zawadzie nie było cmentarza. Najbliższy był w Łubowicach. – Tamtejszy proboszcz zakazał chowania ludzi cholerycznych na swoim cmentarzu. Zorganizowano więc im pogrzeb w Zawadzie. W miejscu ich spoczynku stoi dziś mały krzyż. Rosną tam trzy lipy – relacjonuje Leon Wolnik. Dodaje, że zgodnie ze zwyczajem, zmarłych na cholerę chowało się wraz z pościelą. Kolejną chorobą, która panoszyła się po wiosce był tyfus. Zaatakował tuż po II wojnie światowej. Na tę chorobę zmarło w skali całego kraju kilkadziesiąt tysięcy osób.
Fabryka cygar
Na początku XX wieku w Raciborzu rozwijał się przemysł. Funkcjonowała fabryka cygar Dooms-a. – W 1910 r, w Zawadzie Książęcej, w domu pana Pendziałka, gdzie dziś jest świetlica, założono filię tej fabryki. Produkowano tu cygara – opowiada pan Leon. Gdy jako mały chłopiec zwiedzał raciborskie zakłady, zapamiętał jedną wizytę w raciborskiej fabryce. – Grube warstwy tytoniu były przerzucane przez pracowników. Inni skrapiali tytoń aromatem. W powietrzu unosił się dym, który tak gryzł w nos, że musieliśmy stamtąd szybko wyjść – przypomina historyk. – Później babcia mi opowiadała, że robotnicy z fabryki nie mogli mieć przez to dzieci. To przez ten aromat – dodaje.
Monografia
Materiały, którymi dysponuje Leon Wolnik tworzą nieprzeciętny zbiór. Wszystko nawiązuje do historii jego miejscowości, w której mieszkał jego ojciec i dziadek. – Przetłumaczyłem już wiele stron niemieckich ksiąg na język polski. Zbieram dokumenty z bibliotek, muzeum, ksiąg adresowych. Szukam historyków, którzy mogą mi pomóc – mówi. Zbliża się czas aby książka o Zawadzie Książęcej ujrzała światło dzienne. – Są jednak trudności z wydaniem. Nie mam tyle pieniędzy aby za wszystko zapłacić z własnej kieszeni. O naszej historii nikt nigdy nie pisał. Myślę, że taka pozycja przyda się kiedyś w szkołach – zamyśla się pan Leon.
Marcin Wojnarowski