Powiedziane może zainspirować
Iwona Świtała, dziennikarka RTK
Niedawno uczestniczyłam w zabawnej sytuacji. W efekcie przekonałam się, że NaM (RSS Nasze Miasto) sieje postrach, ale po kolei. Na konferencji prasowej zadałam staroście pytanie, którego tutaj nie będę przytaczać, teraz to sprawa poboczna. W każdym razie odniosłam się do cyklu debat organizowanych przez NaM w ramach projektu „Rewitalizacja Centrum Raciborza”, na co starosta, nieco przelękniony, zareagował również pytaniem: To pani jest z NaM? Sytuacja doprawdy zabawna. Skoro już o niej wspominam, dodam też, że jedyna grupa, do której formalnie należę, to grupa doktorantów jednego z uniwersytetów. Na debaty chodziłam z czystej ciekawości. Ich uczestnicy pokazali, że dla Raciborza warto coś robić, nawet jeżeli jest to tylko rozmowa, wymiana poglądów czy rzucanie luźnych pomysłów. W końcu o pomyślanym nikt się nie dowie, a powiedziane może zainspirować. Zdziwiło mnie tylko, że choć debaty odbywały się pod szyldem NaM-u, to ludzi reprezentujących to ugrupowanie można było policzyć na palcach jednej ręki, podobnie jak radnych czy urzędników, którzy niejako „zawodowo” dbają o losy tego miasta, a po raz kolejny pokazali, że to, co powinno być zainteresowaniem ogółu i istnieć ponad podziałami, może być realizowane jedynie w grupach, podgrupach, podgatunkach i innych jeszcze śmiesznych jednostkach. Ważne, by nie razem. Kiedy komukolwiek mówiłam, że debatę odwiedziłam, spotykałam się z dziką ciekawością. Byłam przepytywana z pomysłów, jakie się pojawiły. W tej sytuacji proponowałam przyłączenie się i przekonanie na własnej skórze, jak przebiegają dyskusje. Po nieukrywanym zainteresowaniu przychodziło pytanie: Co one dadzą? Więc odpowiadam: Tyle samo, ile dają rozmowy z dzieckiem, które poznaje świat i uczy się panujących w nim zasad. Rozmowa to pierwszy krok do działania, osiągnięcia zamierzonych celów. Kiedy osoby mające możliwość ich realizacji zobaczą, że na owych celach zależy coraz większej liczbie osób, nie będą mogły pominąć ich milczeniem.