Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Zbyt rzadko bywamy dla siebie życzliwi. Wciąż tylko ten zgubny pośpiech, nerwówka i rozdygotanie. Naprawdę warto się zatrzymać i dostrzec te momenty, gdy pojawia się coraz rzadsza aura życzliwości. Może wzbudzać uśmiech politowania w świecie gdzie człowiek człowiekowi wilkiem, ale gdy będziemy ją pielęgnować, to i drapieżnika da się oswoić. Zawsze mnie fascynuje gdy na sesjach rady – ale tylko w gminach – jej członkowie zaczynają interpelacje od podziękowań. Nie atakują, nie wytykają błędów ale wyrażają wdzięczność za dobrą robotę. Bo po to sobie wybrali władzę i sami ją współtworzą by się wspierać w drodze do celu. Za to czego doświadczyłem w Krzyżanowicach kłaniam się nisko paniom i panom z tamtejszego samorządu. Pozytywne emocje towarzyszyły mi także w trakcie prowadzenia koncertu grupy włoskich piosenkarek, sprowadzonych w weekend na Zamek Piastowski. Byłem na scenie już nie raz, widziałem jak bawi się publiczność, ale występu, który tak relaksuje i umila czas jeszcze nie było. Nie wiem dokładnie w czym tkwi tajemnica: w repertuarze, urodzie czy osobowościach wokalistek, ale wiem na pewno, że roztaczały wokół siebie atmosferę przyzjaźni i radości czego doświadczyli wszyscy, którzy zetknęli się z nimi choćby na moment. Raciborzan, z którymi o tym rozmawiałem w jakimś stopniu to zdumiewało, bo na co dzień brak im takich pozytywnych wrażeń. Z gwiazdami sceny kojarzą im się tylko kaprysy i dziwactwa. Dokąd to zawędrowaliśmy, że to co normalne wydaje się nam wyjątkowym?