Beze mnie memoriał zginie
O podsumowaniu ostatniej imprezy plenerowej w roku – 21 memoriału strażackiego rozmawiamy z głównym organizatorem Stanisławem Borowikiem.
– Tegoroczna impreza była dla pana trudniejsza niż zwykle. W ostatniej chwili odmówiła występu główna gwiazda. Taki problem wzmocnił czy osłabił pana jako organizatora?
– Lemon zerwał umowę, przeprosił, ale ja zostałem bez gwiazdy. Problem był ogromny, w ciągu 21 lat tej imprezy nigdy taka sytuacja się jeszcze nie zdarzyła. Występy kontraktuje się jeszcze zimą, a ja musiałem załatwić kogoś konkretnego na ostatni moment. Dobrze, że udało się ściągnąć Oddział Zamknięty, przyjechali tuż przed koncertem w Krakowie. Lemon pojawi się w Raciborzu, dogadałem się z nimi, że będą gwiazdą przyszłorocznego memoriału.
– Tak jak przed laty memoriał kojarzył się z kolarzami, tak teraz jego marką rozpoznawczą staje się koszykówka uliczna. Brooklyn Cup zgromadził rekordową liczbę uczestników. Liczy pan na dalszy rozwój tej części imprezy?
– Na Śląsku mamy najlepszy turniej streetballa, co potwierdził związek koszykarski. Przybywają do nas zespoły aż z Rzeszowa czy Krakowa. Tak im się u nas podoba, że urywają się z obozów sportowych. Naszym atutem są niemałe pieniądze w nagrodę, fundowane przez sponsora Grzegorza Kampkę. Chwalą nas za spektakularną ceremonię wręczenia nagród, która odbywa się na scenie przed koncertem gwiazdy. Ciekawe, że rozrasta się kategoria dziewcząt. Przed rokiem była jedna ekipa, teraz już cztery. Jeśli nam się uda, przyszłoroczna edycja będzie miała status Mistrzostw Polski.
– Jak pan sobie radzi z pozyskiwaniem sponsorów w czasach gdy wszyscy narzekają na kryzys? Już przed rokiem twierdził pan, że do ich drzwi coraz trudniej się puka. Jak było tym razem?
– Nie jest łatwo. Niektórzy utrzymali poziom sponsoringu, ale niektórzy go ograniczyli. Udało się na szczęście zamknąć budżet. Problemem jest podatek VAT, który podniósł koszty imprez w plenerze o prawie jedną piątą. Przez takie zabiegi wielkie koncerty staną się niemożliwe, już słyszałem, że parę imprez z tego powodu się nie odbyło.
– Miasto wykłada z budżetu 80 tys. zł na organizację memoriału. Bez tego fundamentu finansowego nie udałoby się chyba robić imprezy z takim rozmachem?
– Absolutnie nie. Ja mogę pozbierać jakieś pieniądze i to wcale niemałe, ale gdyby oprzeć się tylko na takich środkach to starczyłoby na jednodniowe przedsięwzięcie. Memoriał jest z charakteru dwudniowy, ludzie zasługują na taki wymiar zabawy.
– Zaczynał pan memoriały jako ojciec nastolatki, a teraz bawi pan własne wnuki. Od paru lat dostrzegam większy nacisk na program dla dzieci. To znak czasów, że inaczej pan traktuje zapotrzebowanie publiczności, bo sam lepiej zna dojrzałe gusta?
– (Śmiech) Byłem tatusiem, zostałem dziadkiem. Faktycznie bardzo mi się podoba jak dzieciaki z rodzicami i dziadkami szaleją na memoriałowych koncertach. Teraz sprowadziliśmy magików, było kolorowo i zabawnie. Dzieci będą fajnie kojarzyć strażaków. Rodzinne spędzanie czasu przyświeca idei tej imprezy. To nie jest takie tanie, ale nie żałuję wydatku.
– Przebąkuje pan coraz częściej, że potrzebuje już następcy by kontynuował formułę memoriałów. Znalazł go pan?
– Mam już 57 lat, coraz trudniej o zapał i zdrowie, a trochę energii to wszystko pochłania. Widziałbym paru kandydatów ale mówią, że nie chcą. Ciężko będzie. Jak sam opadnę z sił, to memoriału nie będzie.
– Jak pan sądzi, ile jeszcze przed nami kolejnych memoriałów?
– Póki sił starczy i sponsorów ale do trzydziestej edycji to już raczej nie dotrwamy.
– Kto prócz Lemona zagra w przyszłym roku?
– Chcę aby była to gwiazda zagraniczna. Jakiś słynny zespół z dużym dorobkiem, taki gdzie jest jeszcze paru muzyków z oryginalnego składu. Najlepiej taki, którego w regionie jeszcze nie było. Wspaniale wypadli u nas Smokie i Boney M. więc czas na kolejne takie koncerty. Nazwy grupy jeszcze nie podam, zobaczę jak będzie ze sponsorami, bo od pieniędzy zależy klasa gwiazdy.
Rozmawiał Mariusz Weidner