W imię protestu opuścił salę obrad
Nędza. Nikogo już nie dziwi kiedy podczas sesji rady gminy w Nędzy, przewodniczący rady Gerard Przybyła, aby uspokoić nerwową atmosferę, odbiera któremuś z radnych głos. Zwykle dotyczy to radnego Juliana Skwierczyńskiego, który odpowiednio dobranymi słowami potrafi wytrącić z równowagi niejednego twardziela. Te praktyki jednych cieszą, innych martwią. Zarzuty o odbieranie głosu bez powodu zaczęły już żyć własnym życiem.
Podczas powakacyjnej sesji, radny Henryk Postawka z Górek Śląskich chciał złożyć swoje interpelacje. Na początku zaznaczył, że chce poruszyć aż osiem spraw. Pytał o ogrodzenie w szkole, o nową gospodarkę odpadami, o źle wycięte drzewa przy klubie sportowym, o poszerzenie remontowanej drogi. Przy tych sprawach niekiedy schodził na tematy poboczne, co zaciekawiło przewodniczącego. Spytał radnego czy dobrze policzył swoje interpelacje, bo jego zdaniem było już osiem. To rozzłościło radnego Postawkę, który nie dał sobie powiedzieć, że nikt mu głosu nie zabiera, a jedynie pyta ile rzeczywiście tematów chce poruszyć. Poddenerwowany radny zwinął swoje rzeczy, wstał od stołu i ogłosił, że w ramach protestu opuszcza obrady.
Brak w dalszych obradach radnego z Górek Śląskich nie spowodował, że atmosfera się uspokoiła. Po kilku minutach głos zabrał radny Skwierczyński, któremu już rzeczywiście, po raz kolejny, odebrano głos.
(woj)