O głazie, co niektórym stoi na drodze do wolności
Paweł Newerla przedstawia
Pisaliśmy już o przeszłości pl. Wolności. Dzisiaj chcielibyśmy obszerniej wspomnieć o dziejach tego placu w XX wieku. Dwukrotnie, na łamach NR, prezentowano poglądy przedstawicieli młodszej generacji raciborzan, którzy nazwali duży kamień znajdujący się na pl. Wolności „faszystowskim”, względnie „nazistowskim” pomnikiem, domagając się nawet jego usunięcia. Przyjrzyjmy się zatem trochę bliżej temu obiektowi.
W piaskowni Karola Popelli w Wojnowicach w 1927 r. odkopano ogromny głaz narzutowy. Warto by na łamach NR przy tej okazji sprostować niektóre błędy wokół tego kamienia, pojawiające się w niektórych wydawnictwach, względnie na portalach: otóż piaskownia Karola Popelli znajdowała się nie w Bojanowie, jak niektórzy piszą, ale w granicach obrębu geodezyjnego Wojnowice; podobnie nieprawdziwe jest twierdzenie o odkryciu głazu w Studziennej czy dopiero w 1929 r.
Ów głaz dostał się na ziemię raciborską ze zlodowaceniami. Jego struktura wewnętrzna wskazuje na pochodzenie z zachodnich terenów obecnej Finlandii (zatem nie ze Skandynawii, jak piszą niektórzy). Granitowy głaz (a nie piaskowiec, jak na forach) jest zbudowany z czerwonawego skalenia (szpatu polnego) i kwarcu. Długość kamienia wynosi 325 cm, zaś szerokość i wysokość po 225 cm. Jego objętość określa się na 16,5 m sześc. a masa obejmuje 42 500 kg (przesadna jest waga 430 ton podana w jednym ze źródeł). Dodajmy, że jest to jednak największy głaz narzutowy na całym Śląsku.
Odkrycie głazu w wojnowickiej piaskowni wzbudziło zainteresowanie przyrodników, jednak dojście do wyrobiska było bardzo trudne. Osoby, zainteresowane udostępnieniem cennego obiektu szerszej publiczności, rozważały różne sposoby zrealizowania tego zamiaru. Konrektor Alfons Nentwig w 1933 r. zaproponował władzom partii Adolfa Hitlera – NSDAP sprowadzenie głazu do Raciborza i uczynienie zeń pomnika ruchu narodowo-socjalistycznego. Prostujemy przy okazji, że Nentwig nie był „jednym z wojnowickich nauczycieli”, jak piszą niektórzy, a zastępcą kierownika katolickiej szkoły podstawowej św. Jana na Ostrogu. Mieszkał zaś pod nr. 32, w – do dziś istniejącym – budynku na rogu ul. Bosackiej i ul. Jana. Nentwig nie był nawet członkiem partii, stąd możemy z przekonaniem powiedzieć, że Nentwigem kierował jedynie zamysł udostępnienia głazu szerszej publiczności.
Pomysł się władzom spodobał. Zaakceptował go nawet Josef Adamczyk, od 1936 r. prezydent rejencji opolskiej. Stronę organizacyjną powierzono radcy rejencji Mermerowi. Mistrzowi kamieniarskiemu Emilowi Proske, który miał zakład przy ul. Głubczyckiej 41, zlecono wykonanie odpowiednich prac. Proske wraz z pracownikami ręcznymi wciągarkami umieścił głaz na specjalnie do tego celu skonstruowanym podwoziu (nie są potwierdzone informacje o podwoziu wypożyczonym z Kietrza i specjalnym „kotle wykonanym w Siemens-Plania-Werke, obecnie SGL Carbon”). Przy pomocy ręcznych wciągarek podwozie z kamieniem trzeba było przeciągnąć 600 m na drogę polną prowadzącą w kierunku Wojnowic. Dopiero tam zaprzęgnięto przed podwozie dwie parowe lokomobile o wadze 18 ton każda, które normalnie wykorzystywano do orania na folwarcznych polach. Lokomobile udostępniła administracja dóbr księcia von Lichnowsky’ego w Krzyżanowicach. Ze strony książęcej administracji prace nadzorowali dyrektor Adolf Behne oraz inspektor Peters. W Wojnowicach trzeba było dwukrotnie przekroczyć linie kolejowe: Racibórz – Opawa i Racibórz – Głubczyce. Następnie, przejeżdżając obok folwarku, transport dojechał do szosy Racibórz – Opawa. W niektórych źródłach sugeruje się, iż transport odbywał się po szynach i podkładach użyczonych przez raciborską kolej, co nie odpowiada prawdzie. Podkłady i szyny kolejowe były używane jedynie przy przejeździe nad mostami i przepustami, które mogły nie wytrzymać obciążenia. Na ówczesnej ul. Magdaleny, w pobliżu kościoła Matki Bożej, na transport oczekiwał książę Wilhelm von Lichnowsky oraz radca Mermer.
„Polko-Platz”, został uchwałą rady miasta w dniu 6 stycznia 1934 r. przemianowany na „Horst-Wessel-Platz”, po zastrzelonym podczas napadu w 1930 r. dowódcy SA i twórcy tekstu do drugiego hymnu niemieckiego. Na plac transport z głazem dotarł 6 czerwca 1934 r. Po osadzeniu kamienia na odpowiednim fundamencie powstał mały nasyp który otoczono niskim obmurowaniem, przegrodzonym tablicami z nazwiskami bojowników ruchu narodowo-socjalistycznego. Odsłonięcie nowego pomnika nastąpiło 1 lipca 1934 r.
W 1945 r. „Horst-Wessel-Platz” został przemianowany na plac Wolności. Obmurowanie wokół głazu wraz z epitafiami zostało usunięte. Pozostał sam głaz narzutowy, który uznano za zabytek przyrody. I teraz zasadnicze pytanie: czy ten głaz narzutowy z epoki lodowcowej, który w czasach nazistowskich drogą podstępu został sprowadzony do Raciborza, można – po usunięciu w 1945 r. wszelkich znamion narodowo-socjalistycznych – nazwać dzisiaj pomnikiem „faszystowskim” lub „nazistowskim”? Jeden z raciborzan, któremu ten głaz się źle kojarzy, zaproponował przeniesienie głazu do Obory, bo „tam jest jego miejsce”. Ten pomysł wydaje się nie do zrealizowania, ponieważ raciborskie mosty przez Odrę oraz Ulgę mają maksymalną nośność 30 ton, zaś sam głaz waży 42,5 tony. Trzeba by zatem szukać innej drogi – może przez Czechy? Alternatywne rozwiązanie polegałoby na rozłupaniu głazu lub jego wysadzeniu. Jest atoli jeszcze jedna przeszkoda. Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Opolu 10 czerwca 1960 r. nadało naszemu głazowi status pomnika przyrody nieożywionej, co potwierdził wojewoda śląski rozporządzeniem nr 21/05 z 16 czerwca 2005 r. Na usunięcie czy likwidację głazu należałoby zatem uzyskać zgodę odpowiednich organów państwowych. W tej sytuacji trzeba uznać, że największy na Śląsku głaz narzutowy nadal będzie cieszył Raciborzan i przyjezdnych swoim widokiem na pl. Wolności. Zaś nieliczni, którym ten kamień źle się kojarzy, mogą wielkim łukiem ominąć pl. Wolności.